Reszta wyjazdu wleciała nam w spokoju. Ja surfowałem, a Marano opalała się. Oczywiście robiliśmy wypady do miasta i do klubów. Ostatniego dnia spakowaliśmy się i postanowiliśmy resztę dnia zwiedzać.
-Lau widzisz jak dobrze się nam układa kiedy się nie kłócimy-stwierdziłem, idąc z dziewczyną przez miasto
-Taaa, widzę. Chodź zrobimy sobie selfie, niech fani raury się cieszą.-Odpowiedziała Marano, po czym ustawiliśmy się do zdjęcia.
-Ja mam wstawić na instragram czy ty?-zapytałem
-Ja wstawię.
-Okej! Nie wiem jak ty ale ja jestem głodny, może skoczymy coś zjeść?-zaproponowałem
-Ja też! Od rana nic nie jadłam! Pójdźmy do M-donalda
No i poszliśmy, zjedliśmy i wyszliśmy. Tak jak było w naszych planach poszliśmy zwiedzać miasto. Przyznaję było fajnie, robiliśmy sobie zdjęcia, dużo się śmialiśmy, ale kiedy już postanowiliśmy wracać do domku po bagaże i jechać na lotnisko Marano spadła z krawężnika i skręciła kostkę-ciamajda.
-Ałaaa jak boliii!!!!-jęczała
-Nie przesadzaj, wstawaj, bo jak za chwilę nie ruszysz dupy, to spóźnimy się na samolot!
-Nosz kórw*a próbuję!-krzyknęła po którejś próbie podniesienia się z ziemi.
-Mam Cie nieść?-spytałem
-A widzisz inne rozwiązanie?
-No widzę, złapie taksówkę!-Po tych słowach od razu wziąłem się do działania. kiedy mi się udało wsadziłem Marano i pojechaliśmy do domu, następnie wzięliśmy bagaże i znowu taksówką pojechaliśmy na lotnisko.
Oczami Laury:
Kiedy dolecieliśmy na miejsce postanowiłam udać się do szpitala. Po zrobieniu badań zagipsowali mi nogę i mogłam wrócić do domu. Jednak zamiast do domu postanowiłam pokuśtykać do galerii po prezent dla Rydel.
Oczami Rossa:
Wróciłem do domu jednak nikogo tam nie zastałem po chwili przypomniało mi się, że jutro są urodziny Rydel, a ja nie kupiłem jej jeszcze prezentu. Powlekłem się do galerii. Na miejscu łażąc po sklepach spotkałem Marano.
-Co ty tu robisz Lynch? Gdzie nie pójdę tam ty! Nawet chwili nie można odpocząć.-Wygarnęła, nieźle mnie to jej powitanie wkurzyło więc odpowiedziałem równie chamsko:
-O młoda damo! To ty nie wiesz, jak trzeba się przywitać!? Widać, że rodzice mają Cie w dupie i nikt nie miał czasu Cię wychować!-Rodzice to był jej czuły punkt. Byli tak zapracowani, zresztą tak jak moi że totalnie zapomnieli o córkach.
-Widziałem jak Marano napływają łzy do oczu i jednocześnie napływa w nią wściekłość. Już widziałem, że ma zamiar mi wygarnąć kiedy zobaczyła Maje i postanowiła się zemścić w inny sposób. Marano podeszła do mnie z zalotnym uśmieszkiem i powiedziała:
-Oj Rosiu, Rosiu następnym razem zastanów się co mówisz.-W pierwszej chwili nie wiedziałem o co chodzi, ale zrozumiałem kiedy Laura wbiła mi się w usta, całowała mnie namiętnie, kiedy ja stałem zamurowany! A na dodatek temu wszystkiemu przyglądała się Maja. Fakt już nie byliśmy razem, ale dalej ją kochałem. Po chwili Marano odepchnęła mnie od siebie krzycząc:
-Ross! Co ty wyprawiasz?-Dopiero wtedy tak naprawdę zrozumiałem co się stało. Spojrzałem na Maje która właśnie wybiegła z galerii, długo się nie zastanawiając pobiegłem za nią
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Tak wiem długo, beznadziejnie i nudno, nie mam weny! To wszystko przez szkołe, ja już tęsknie za wakacjami! :( no cóż 10 miesięcy i po sprawie :) A no i z powodu roku szkolnego rozdziały prawdopodobnie będę pojawiały się co tydzień w niedziele
Super rozdział :*
OdpowiedzUsuńCzekam na next :*
Fajny rozdział. Czekam na to jak Ross będzie przepraszał Maję :*
OdpowiedzUsuńSuper, a Laura jest naprawdę sprytna :)
OdpowiedzUsuńDawaj szybko next!!