Reszta wyjazdu wleciała nam w spokoju. Ja surfowałem, a Marano opalała się. Oczywiście robiliśmy wypady do miasta i do klubów. Ostatniego dnia spakowaliśmy się i postanowiliśmy resztę dnia zwiedzać.
-Lau widzisz jak dobrze się nam układa kiedy się nie kłócimy-stwierdziłem, idąc z dziewczyną przez miasto
-Taaa, widzę. Chodź zrobimy sobie selfie, niech fani raury się cieszą.-Odpowiedziała Marano, po czym ustawiliśmy się do zdjęcia.
-Ja mam wstawić na instragram czy ty?-zapytałem
-Ja wstawię.
-Okej! Nie wiem jak ty ale ja jestem głodny, może skoczymy coś zjeść?-zaproponowałem
-Ja też! Od rana nic nie jadłam! Pójdźmy do M-donalda
No i poszliśmy, zjedliśmy i wyszliśmy. Tak jak było w naszych planach poszliśmy zwiedzać miasto. Przyznaję było fajnie, robiliśmy sobie zdjęcia, dużo się śmialiśmy, ale kiedy już postanowiliśmy wracać do domku po bagaże i jechać na lotnisko Marano spadła z krawężnika i skręciła kostkę-ciamajda.
-Ałaaa jak boliii!!!!-jęczała
-Nie przesadzaj, wstawaj, bo jak za chwilę nie ruszysz dupy, to spóźnimy się na samolot!
-Nosz kórw*a próbuję!-krzyknęła po którejś próbie podniesienia się z ziemi.
-Mam Cie nieść?-spytałem
-A widzisz inne rozwiązanie?
-No widzę, złapie taksówkę!-Po tych słowach od razu wziąłem się do działania. kiedy mi się udało wsadziłem Marano i pojechaliśmy do domu, następnie wzięliśmy bagaże i znowu taksówką pojechaliśmy na lotnisko.
Oczami Laury:
Kiedy dolecieliśmy na miejsce postanowiłam udać się do szpitala. Po zrobieniu badań zagipsowali mi nogę i mogłam wrócić do domu. Jednak zamiast do domu postanowiłam pokuśtykać do galerii po prezent dla Rydel.
Oczami Rossa:
Wróciłem do domu jednak nikogo tam nie zastałem po chwili przypomniało mi się, że jutro są urodziny Rydel, a ja nie kupiłem jej jeszcze prezentu. Powlekłem się do galerii. Na miejscu łażąc po sklepach spotkałem Marano.
-Co ty tu robisz Lynch? Gdzie nie pójdę tam ty! Nawet chwili nie można odpocząć.-Wygarnęła, nieźle mnie to jej powitanie wkurzyło więc odpowiedziałem równie chamsko:
-O młoda damo! To ty nie wiesz, jak trzeba się przywitać!? Widać, że rodzice mają Cie w dupie i nikt nie miał czasu Cię wychować!-Rodzice to był jej czuły punkt. Byli tak zapracowani, zresztą tak jak moi że totalnie zapomnieli o córkach.
-Widziałem jak Marano napływają łzy do oczu i jednocześnie napływa w nią wściekłość. Już widziałem, że ma zamiar mi wygarnąć kiedy zobaczyła Maje i postanowiła się zemścić w inny sposób. Marano podeszła do mnie z zalotnym uśmieszkiem i powiedziała:
-Oj Rosiu, Rosiu następnym razem zastanów się co mówisz.-W pierwszej chwili nie wiedziałem o co chodzi, ale zrozumiałem kiedy Laura wbiła mi się w usta, całowała mnie namiętnie, kiedy ja stałem zamurowany! A na dodatek temu wszystkiemu przyglądała się Maja. Fakt już nie byliśmy razem, ale dalej ją kochałem. Po chwili Marano odepchnęła mnie od siebie krzycząc:
-Ross! Co ty wyprawiasz?-Dopiero wtedy tak naprawdę zrozumiałem co się stało. Spojrzałem na Maje która właśnie wybiegła z galerii, długo się nie zastanawiając pobiegłem za nią
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Tak wiem długo, beznadziejnie i nudno, nie mam weny! To wszystko przez szkołe, ja już tęsknie za wakacjami! :( no cóż 10 miesięcy i po sprawie :) A no i z powodu roku szkolnego rozdziały prawdopodobnie będę pojawiały się co tydzień w niedziele
,,Fałszywy książę''-inna historia Rossa i Laury
poniedziałek, 1 września 2014
czwartek, 28 sierpnia 2014
Smutno :(
Tak więc przyznam wam się, że jestem juz w domu od 2 dni,jednak nie mam totalnie pomysłu na rozdział, bo mam totalnego doła :(. Mianowicie u mnie w mieście młodzierz dzieli się na takich grzeczniutkich z którymi nie ma co robić i na takich co palą, nie tylko papierosy, ale też marihuane i kule. Ja trzymam się z tymi palącymi, ale nie chce być taka jak oni. No i jest taki jeden chlopak który mi naprawdę wydał sie fajny, bo był miły, fajnie sie z mim gadało, mega przystojny :), nie palił papierosów. No a dzisiaj ja się dowiaduje, że on palił marihuane w lesie i go policja zobaczyła i przed nią uciekał tak, że aż potkna się i sobie rękę przecią. I na dodatek dowiedziałm sie, że pali kule. Teraz mam wrażenie że w moim mieście nie ma żadnego fajnego chłopaka.
Tak wiem mieszanie spraw prywatnych w bloga jest żałosne ale po prostu musiałam sie komus wyżalić
I przykro mi nie wiem kiedy bedzie rodział, bo w takim stanie napewno nic nie napiszę
Tak wiem mieszanie spraw prywatnych w bloga jest żałosne ale po prostu musiałam sie komus wyżalić
I przykro mi nie wiem kiedy bedzie rodział, bo w takim stanie napewno nic nie napiszę
środa, 20 sierpnia 2014
rozdzial 7
I wtedy zadzwonił telefon, od razu oderwaliśmy się od siebie. Zmieszana odebrałam telefon, dzwoniła Van
L: Ha... halo!
V: Cześć sistra! Co tam porabiacie z Rossiem?
L: A nooo... myyy.. a pływamy se morówką
V: Coś ty taka zmieszana? Stalo się coś?
L: N... nie, ale muszę już kończyć!
Van już nic nie zdarzyła odpowiedzieć, bo szybko się rozłączyłam. i od razu zaczęłam tłumaczyć się Rossowi.
-Ross, ja nie wiem co to było. Przepraszam!- Było mi strasznie głupio, ale on nic nie odpowiedział, wtedy dokładniej mu się przyjrzałam. i dopiero wtedy zobaczyłam, że ma podkrążone oczy i prawie płacze. A ja mam na tyle dobre serce, że podeszłam do niego i otuliłam ramieniem.
-Ross, co się stało? Zrobiłam coś nie tak?
-Nie................... Ja po prostu tęsknie za Mają. Ona była taka dobra, zawsze mnie wspierała. do tego była taka delikatna i kochana. Zawsze ją wspierałem, a ona mnie. No bo wiesz z kocham moje rodzeństwo, ale się z nim się wiecznie kłócę, z tobą to lepiej nie mówić, a z Majką zawsze się dogadywałem. Mówiłem jej moje sekrety i wiedziałem, że nikomu nie powie. Do póki jej nie poznałem byłem nie zadowolony z mojego życia, bo nie miałem nikogo takiego jak ona....-i tak przez pół godziny wysłuchiwałam zażaleń Rossa, po tym czasie przerwałam, bo po prostu nie mogłam tego słuchać
-Lynch co ty pieprzysz! Mojej siostry prawie wcale nie ma w domu, moi jedyni znajomi to ty kalum, rani i twoje rodzeństwo! Rani i Calum najczęściej nie maja czasu więc siedzę sama! Albo z Rydel! Nawet nigdy nie miałam chłopaka! A ty! Ja Ci zawsze zazdrościłam WSZYSTKIEGO!!! Co z tego, że się kłócisz z rodziną, ciesz się, że ja masz!-Po mojej wypowiedzi Rossa zamurowało
-Ty mi zazdrościsz?!-zapytał zdezorientowany, ja najchętniej gdzieś bym od niego uciekła, ale nie miałam jak, bo przecież byliśmy na tej przeklętej motorówce! więc krzyknęłam:
-Tak zazdroszczę Ci rodziny! A teraz płyń do brzegu w tej chwili!-Ross szybko ruszył. po chwili byliśmy w domu. Rzuciłam się na łózko i chciałam zostać sama, ale przecież nie miałam jak bo Lynch też musiał sie na nim rozwalić. nie zważając na to wybuchnęłam płaczem. Wtuliłam się w Lyncha, bo co mi tam było i tak juz sie ośmieszyłam. leżeliśmy tak do nocy wtedy Ross się odezwał
-Wiesz. tak naprawdę oboje jesteśmy samotni i potrzebujemy przyjaciela, który zawsze będzie przy nas!-stwierdził, nie chciałam go słuchać więc postanowiłam się rozerwać. ogarnęłam się i zrobiłam makijaż, następnie ruszyłam na coś co uwielbiam, mianowicie imprezę! Niech procenty sie poleją!
Oczmi Rossa
Marano gdzieś wyszła siedziałem sam do późna. Kiedy było już sporo po czwartej rano postanowiłem pójść po Laure. Wiedziałem, że na imprezach jest do wszystkiego zdolna. Ruszyłem w stronę najbliższego klubu. Kiedy doszedłem za uwarzyłem, że o tej porze juz prawie wszyscy ulotnili sie z imprezy. Zostali sami tak nawaleni, że niebyli w stanie wrócić do domu i wśród nich pewnie była Laura. Wszędzie panował straszny syf, ale próbowałem na to nie zwarzac i zająłem się szukaniem dziewczyny
Po chwili chodząc po korytarzu usłyszałem cichy jęk Marano, zajrzałem do pokoju z którego się wydobywał. Jakis kolo przytkną ją do ściany, ledwo żywa Lau nawet nie próbowała sie bronić, mruczała tylko pod nosem żeby ją zostawił. Facet najpierw rozerwał jej sukienkę, a potem zaczną dobierać sie do jej stanika. I wtedy w moim umyśle zaczęły krążyć dwa wyjścia
1. Uratować Marano-przynajmniej nie będę miał wyrzutów sumienia
2. Zostawić ją-wtedy może się czegoś nauczy
Ale zlitowałem się nad Lau, wiem że inaczej nie wybaczyłbym sobie do końca życia. Wpadłem do pomieszczenia z impetem i przywaliłem facetowi w policzek tak, że padł na ziemi. Wiozłem dziewczynę na ręce i wybiegłem z klubu. Ledwo żywa Marano coś tam mruczała, ale dokładnie nie wiem co. Kiedy znaleźliśmy się w domu położyłem ją na łóżku, a sam ze zmęczenia rozwaliłem sie obok niej. Po chwili Lara przysunęła się do mnie i zaczęła szeptać do ucha:
-Rosiu, Rosiu może się zabawimy?-po tym zaczęła jeździć palcem po moim torsie.-trochę mnie tym rozbawiła i jednocześnie speszyła
-Marano jesteś pijana! Nie wiesz co mówisz.-Powiedziałem po czym postanowiłem ją nagrać, bo inaczej by mi nie uwierzyła jak bym jej jutro powiedział co wyprawiała. -Lau powiedz do kamery co byś chciała?
-Chciałabym się zabawić! Z tobą Rossiu! Chyba wiesz o co mi chodzi. Co ty na to kotku?-mówiła coraz bardziej przystawiając się do mnie. Była z samym staniku i majtkach, ale chyba i to postanowiła zdjąć.
-Rozbierz mnie Ross no! Szybko!-ciągnęła, po chwili sama zdjęła stanik. Wtedy zacząłem się zastanawiać czy serio nie wykorzystać tego stanu Marano, jednak stwierdziłem, że się nad nią zlituje.
-Dziewczyno ubierz się ty nie wiesz co ty Robisz!-Jednak ona oczywiście nie posłuchała tylko już miała zamiar zdjąć majtki.
-Dosyć! Uspokój się!-Wziąłem moją koszulę i szubko nałożyłem ją na Laure. Wyłączyłem nagrywanie i odłożyłem komórkę na stolik. Oczywiście Marano postanowiła, że ją też zdejmie, ale nie chciałam jej na to pozwolić więc przytrzymałem ją tak żeby nie mogła się ruszyć. Wtedy ona zaczęła się drzeć:
-Puszczaj! No puść żesz mnie w tej chwili!-Wrzeszczała tek chyba z 15 minut, ale zaraz potem zasnęła ze zmęczenia. Ja położyłem się obok niej i obejrzałam sobie przed chwila nagrany film. Musiałem przy tym cały czas powstrzymywać się żeby nie wybuchnąć śmiechem. Mało brakowało żeby nie obudzić Marano, która by znowu zaczęła szaleć.
Postanowiłem zrobić coś żeby Laura choć raz dostała kare za swoje wybryki, długo się nie zastanawiając
wysalałem film Vanessie. Po chwili odpisała:
,,Widze, że szalejecie, pilnuj Laure żeby nie zrobiła nic głupiego''-No super teraz muszę jeszcze zajmować się Marano, Van jej chyba powinna opiekunkę zatrudnić!
Oczami Laury:
Obudziłam się z potężnym bólem głowy, obok mnie spał Lynch z komórką w ręce. Zabrałam mu przedmiot mając zamiar odłożyć go na półkę, jednak zobaczyłam że na wyświetlaczu jest włączony jakiś film. Nie zastanawiając się włączyłam go. To co tam zobaczyłam totalnie mną wstrząsnęło. Ja przystawiająca się do Lyncha bez stanika. Kiedy się opamiętałam wybuchnęłam nie pohamowanym płaczem, jak on mógł mnie nagrać na pewno już to wszystkim wysłał. Wybiegłam z domu i jak najszybciej podążałam przed siebie nie zastanawiając się nawet gdzie idę. Po chwili padam na piasek i wręcz zaczęłam wyć. Moje życie w tej chwili nie miało sensu. Znienawidziłam Lyncha jeszcze bardziej, a co najgorsze zupełnie nie pamiętałam co się działo tamtego wieczoru. Film mi się urwał kiedy po imprezie jakiś facet zaciągną mnie do innego pomieszczania. Siedząc tak na plaży i płacząc przypomniało mi się, że nadal trzymam w ręce telefon Rossa, postanowiłam obejrzeć film jeszcze raz. Po którejś sekundzie nie wytrzymałam i cisnęłam telefon do wody i w tej chwili podbiegł rozwścieczony Lynch
Oczami Rossa:
Zobaczyłem, że Laura, wybiega z domu z płaczem, na dodatek zabierając moją komórkę. Nie zastanawiając się wybiegłem za nią. Dobiegłem do dziewczyny kiedy właśnie wrzucała mój telefon do wody.
-Co ty robisz wariatko! Ja Cie wczoraj uratowałem, a ty tak się odpłacasz?!-krzyknąłem
-Uratowałeś? Chyba raczej ośmieszyłeś debilu!-Mówiła przez łzy
-No tak, byłaś tak nawalona, że nawet nie pamiętasz jak Cie uratowałem. Teraz żałuje dobrze by się stało gdyby ten gość cie zgwałcił !-Palnąłem bez namysłu, wziąłem telefon i wróciłem do domu.
Nadszedł wieczór a Laura dalej nie wracała, nie obchodziło mnie to! Niech se robi co chce! Postanowiłem wybrać się do klubu. Tak też zrobiłem. Świetnie się bawiłem i rozerwałem. Wróciłem do domu ok pierwszej. Na łóżku zastałem skuloną Marano.
-Ross dziękuje i przepraszam za to co zrobiłam.-Powiedziała naprawdę szczerze. Pierwszy raz w życiu Marano była dla mnie miła i jeszcze mnie przeprosiła, więc nie mogłem się długo gniewać.
-Nie ma za co, ale obiecaj że będziesz ostrożniejsza
-ok, obiecuje.
Postanowiliśmy obejrzeć film, był to horror, wcale nie taki straszny, ale Laura trzęsła sie ze strachu. Po filmie postanowiliśmy iść spać. Ja ułożyłem się na podłodze a Laura na łóżku.
W środku nocy obudził mnie cichy płacz. oczywiście płakała laura-z nią naprawdę jak z małym dzieckiem.
-Co Ci?-Zapytałem ospale
-Burza, boje się.-Pisnęła. Zwlokłem się z podłogi i wlazłem do łóżka
-Już dobrze?-spytałem
-Psytul!-Przytuliłem Marano, chociaż ostatnio robiłem to i tak zbyt często! Wrogów się nie przytula! Chociaż tak naprawdę nie wiedziałem czy byliśmy jeszcze tymi wrogami czy nie. Ale bylem pewny, że po powrocie wszystko wróci do normy. Wtuleni w siebie zasnęliśmy.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witajcie kochani! Nie spodziewałam się, że tyle osób czyta bloga! Dzięki za tyle komentarzy! Tak naprawdę niespodzianką jest długość rozdziału. najpierw napisałem ten rozdział zupełnie inaczej, ale skasowałam i napisałam tak, żeby się więcej działo! I mam dla was smutna wiadomość, wyjeżdżam na parę dni więc nie będzie rozdziałów, przepraszam :( .
~Weronika
poniedziałek, 18 sierpnia 2014
Rozdział 6
Oczami Rossa
Pojechaliśmy z Laurą na wskazaną prywatną plaże była naprawdę piękna:
-Wow! Prywatna plaża tylko dla nas! Surfing przez cały dzień i zero fotoreporterów!-nie mogłem się powstrzymać, ale widać było że Marano, oj no znaczy Laura jest w niebo wzięta.
-Ojej, będę mogła opalać się przez cały dzień!-szepnęła
-O ja cie, patrz nasza własna motorówka-krzyknąłem patrząc się na to cudo
-Jej-pisnęła Lau-Kto pierwszy w domu!-Zaczęliśmy biec. Dziewczyna za wszelką cenę chciała mnie przegonić, ale nie miałem zamiaru dawać jej forów więc pierwszy wbiegłem na taras. Zdziwił mnie napis który widniał na ścianie ,,Zapaszmy pary na miesiąc miodowy''.
-Pary?-Powiedziałem na głos w tej chwili dołączyła do mnie zadyszana Marano równie zdziwiona napisem
-Miesiąc miodowy? to wszystko jakieś poplątane, nie mogli nam załatwić normalnego domu a nie jakiejś willi dla par?-zapytała
-Nie wiem, ale cieszmy się z tego co mamy, zobacz jak tu pięknie-mówiłem otwierając drzwi, a Laura aż otworzyła usta z wrażenia.
-Zobacz przysłali nam ubrania, tylko jakie!-Powiedziała podnosząc mega wydekoltowaną kieckę
-Hahaha ja nie narzekam
-Tylko czemu znowu tylko jedno łóżko, stać Disneya na robienie nam takich wakacji, a na domek z dwoma łóżkami już nie?- powiedziała
-Dobra spokojnie będę spał na podłodze, a nie wiem jak ty ale ja idę poserfować!
-Ok, widzimy się na plaży!-rzuciła
Wzięłam deskę i pobiegłem na plaże.
Oczami Laury
Ubrałam się w strój i pobiegłam na plaże. Położyłam się na leżaku i zaczęłam przeglądać strony na tablecie który też przyleciał razem z ciuchami, byłam ciekawa czy piszą coś o mnie, więc zaczęłam przeglądać portale plotkarskie, zobaczyłam już na pierwszej stronie artykuł:
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hahaha wiem jestem podła że przerywam w takim momencie,ale no sami widzicie. Spodziewaliście się?
A no i taki małe ogłoszenie mianowicie: Jeśli pod tym postem będzie co najmniej 10 kom różnych od niepowtarzających się osób, będzie niespodzianka!
Pojechaliśmy z Laurą na wskazaną prywatną plaże była naprawdę piękna:
-Ojej, będę mogła opalać się przez cały dzień!-szepnęła
-O ja cie, patrz nasza własna motorówka-krzyknąłem patrząc się na to cudo
-Jej-pisnęła Lau-Kto pierwszy w domu!-Zaczęliśmy biec. Dziewczyna za wszelką cenę chciała mnie przegonić, ale nie miałem zamiaru dawać jej forów więc pierwszy wbiegłem na taras. Zdziwił mnie napis który widniał na ścianie ,,Zapaszmy pary na miesiąc miodowy''.
-Pary?-Powiedziałem na głos w tej chwili dołączyła do mnie zadyszana Marano równie zdziwiona napisem
-Miesiąc miodowy? to wszystko jakieś poplątane, nie mogli nam załatwić normalnego domu a nie jakiejś willi dla par?-zapytała
-Nie wiem, ale cieszmy się z tego co mamy, zobacz jak tu pięknie-mówiłem otwierając drzwi, a Laura aż otworzyła usta z wrażenia.
-Zobacz przysłali nam ubrania, tylko jakie!-Powiedziała podnosząc mega wydekoltowaną kieckę
-Hahaha ja nie narzekam
-Tylko czemu znowu tylko jedno łóżko, stać Disneya na robienie nam takich wakacji, a na domek z dwoma łóżkami już nie?- powiedziała
-Dobra spokojnie będę spał na podłodze, a nie wiem jak ty ale ja idę poserfować!
-Ok, widzimy się na plaży!-rzuciła
Wzięłam deskę i pobiegłem na plaże.
Oczami Laury
Ubrałam się w strój i pobiegłam na plaże. Położyłam się na leżaku i zaczęłam przeglądać strony na tablecie który też przyleciał razem z ciuchami, byłam ciekawa czy piszą coś o mnie, więc zaczęłam przeglądać portale plotkarskie, zobaczyłam już na pierwszej stronie artykuł:
Ross i Laura-wielki romans
Po zdjęciach Rossa i Laury w łóżku, para postanowiła nie kryć się ze swoimi uczuciami i pojechała do Australii, wynajęli tam sobie PRYWATNĄ plaże, Ville oraz motorówkę-pozazdrościć. Możemy się tylko domyślać co oni tam robią. Czy para planuję dzieci? Tego dowiemy się niebawem
-OMG! Rooossssssssss!!!-Wydarłam się, trochę minęło zanim usłyszał, bo szum wody robił niezły hałas. Kiedy wreszcie przybiegł pokazałam mu artykuł, po przeczytaniu skomentował:
-Hah no nie źle. Nie przejmuj się jesteśmy na wakacjach! Cho przepłyniemy się motorówką.
-Ok!-Wstałam i udałam się w stronę naszej maszyny. Ross podał mi rękę i pomógł wejść.
-Umiesz tym sterować?-zapytałam
-No pewka, nie bój nic.-Odparł i uruchomił silnik, potem ruszyliśmy. Na początku strasznie się darłam, ale później już luz. szaleliśmy na wodzie i świetnie się przy tym dogadywaliśmy
Po pół godzinie stanęliśmy żeby pooglądać zachód słońca. Siadłam na początku motorówki, a zaraz do mnie dołączył Ross, było mi strasznie zimno i najwyraźniej było to widać, bo Ros po chwili otulił mnie swoim ciałem, na początku z przyzwyczajenia wzdrygnęłam się, ale potem zrobiło się całkiem miło. Zapatrzyłam się w jego czekoladowe oczy, a on w moje. Tkwiliśmy tak długą chwilę do puki Ross nie zaczną się do mnie powoli zbliżać. To był impuls, a bijące od niego ciepło tak mnie przyciągało, że też zaczęłam się do niego zbliżać. Nasze twarze dzieliły dosłownie milimetry, jeden ruch i by się zetknęły,a ja o dziwo tego pragnęłam. Bez namysłu przysunęłam się jeszcze bliżej i wtedy nasze usta się zetknęły...~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hahaha wiem jestem podła że przerywam w takim momencie,ale no sami widzicie. Spodziewaliście się?
A no i taki małe ogłoszenie mianowicie: Jeśli pod tym postem będzie co najmniej 10 kom różnych od niepowtarzających się osób, będzie niespodzianka!
niedziela, 17 sierpnia 2014
Rozdział 5
Zaczęłam się miotać, do samolotu została nam godzina.
- O nie, nie ma już czasu żebym poszła do domu po jakieś inne ciuchy, nawet nie zdążymy zadzwonić i zapytać o co w tym wszystkim chodzi!-zaczęłam gadać jak wariatka
-Uspokój się Marano, polecisz w tym co teraz jesteś, resztę rzeczy kupimy na miejscu, a do producenta i rodziny zadzwonimy w locie-Odpowiedział w miarę spokojnie Lynch który już przebierał się przy mnie w lepsze ciuchy.
-Nie zauważyłeś, że jestem w pidżamie?-wrzasnęłam
-O no tak!-Powiedział Ross po czym pobiegł do pokoju Rudel.-Kurde! Zamknięte na klucz! Dam Ci coś swojego-Mówił dalej. Wyciągną z szafy białą koszulę i pasek. Wiedział, że kiedy się stresuje robię się strasznie nieporadna, więc ściągną mi bluzeczkę i nałożył swoją koszulę po czym zawiązał paskiem. Spojrzał na mnie, widać było że jest całkiem zadowolony ze swojej pracy. Chwilę później przerzucił mnie przez ramie, zbiegł na dół i wpakował do samochodu. Jechał jak wariat, a chociaż lotnisko mieliśmy daleko byliśmy na nim po około 45 minutach. Ross wziął mnie na ręce i zaczną biec w stronę samolotu. Ja z wrażenia zasnęłam w jego ramionach.
Obudziłam się już w samolocie i dopiero wtedy uświadomiłam sobie, co się tak naprawdę stało. Lece z Lynchem do Australii na tydzień. On mnie przepierał i do tego niósł. Nie jest dobrze, nie jest dobrze. Z moich rozmyśleń wyrwał mnie szatański głos Lyncha:
-O Lalunia już się obudziła. Musiałem Cie tachać przez pół miasta i jeszcze przebierać, no cóż tak to już jest z małymi dziewczynkami!
-Zamknij się Lynch! Nie wiem jak wytrzymam z tobą tydzień!
-No nie, jak Cie rodzice wychowali? Ja się tak o Ciebie troszczę, a nawet nie usłyszę słowa dziękuje.-Powiedział chytrze Lynch
-Nie mam za co Ci dziękować, wcale nie chciałam żebyś mnie niósł i przebierał, więc powinnam być na Ciebie zła!
-Jak chcesz, ale powinnaś być mi wdzięczna.-Zakończył dyskusje Ross
W trakcie lotu zadzwoniłam jeszcze do Vanessy. Wydawało mi się, że jest nawet zadowolona, że sobie wyjechałam, pinda jedna! Kiedy dolecieliśmy udaliśmy się do wskazanego hotelu.Zostawiliśmy rzeczy i poszliśmy na zakupy. Kiedy kupiliśmy szczoteczki pasty itd poszliśmy kupić ciuchy.Wtedy Ross zapytał mnie:
-Marano, pamiętasz w ogóle dlaczego my się tak nienawidzimy?
-No ba! Dlatego, że jesteś głupkiem, debilem i palantem w jednym!
-Oj weź Laura-słychać było, że moje imię ledwo przechodzi mu przez gardło - Są wakacje, ja naprawdę chciałbym spędzić ten wyjazd w spokoju, więc proszę chociaż przez tydzień bądźmy dla siebie mili.-Prośba Lyncha zrobiła na mnie duże wrażenie, jednym słowem po prostu się tego nie spodziewałam. Ale postanowiłam utrzymać zimną krew.
-Lynch! Ja zawszę próbuję, spędzać czas w spokoju, ale ty i tak zawszę coś zrobisz żeby mnie wkurzyć!
-Marano, nie zachowujmy się jak dzieci, spędźmy miło ten czas i tak będziemy musieli być dla siebie sztucznie mili bo fani i dziennikarze. No więc jak będzie?-To było tak nie podobne do Rossa, że ze zdziwienia otworzyłam paszcze na kilka sekund, co go bardzo rozbawiło.
-Hahaha, bardzo śmieszne!-powiedziałam sarkastycznie -No ale masz racje i tak musimy być mili, więc niech będzie.-Po chwili ugryzłam się w język, omg co ja powiedziałam! Przyznałam rację temu debilowi. No dobra, spokojnie Lau, będę sobie wyobrażać, że go lubię, co mi szkodzi, przez tydzień. Postanowiłam zacząć mój tydzień dobra dla Lyn... Rossa po przez zaczęcie normalniej rozmowy, na tyle normalnej, żeby nie było w niej żadnych wyzwisk.
-Zauważyłeś, że jeszcze nie spotkaliśmy żadnych fotoreporterów, ani fanów?-spytałam i dosłownie w tej samej chwili, do sklepu w którym byliśmy wpadło całe grono dziennikarzy.
-Tak Mara... Laura żadnych dziennikarzy. Chodź schowamy się w przymierzalni.- Tak jak powiedział ukryliśmy się w przebieralni. Jedyny minus był taki, że było tam tak mało miejsca, że staliśmy nie mal wtuleni w siebie. Po paru minutach Ross się odezwał:
-Sprawdźmy czy już sobie poszli.
-Yyy, niby jak? Jeśli otworzymy drzwi to tu wpadną jeśli jeszcze są. A zdjęcie jak RAZEM wychodzimy z przebieralni, było by jednoznacznie!
Dobra spokojnie Lau-Kiedy Ross powiedział do mnie Lau nie wiem czemu zrobiło mi się dziwnie miło-Podniosę Cie i zobaczysz.-Już chciałam odpowiedzieć ,,Nie jeszcze czego'' no ale chyba nie miałam innego wyjścia. Ross podniósł mnie. Na szczęście dziennikarze już sobie poszli. Szybko wybiegliśmy ze sklepu i pobiegliśmy z stronę wyjścia, niestety zapomnieliśmy, że mieliśmy przy sobie ubrania ze sklepu wiec kiedy przebiegaliśmy przez bramkę ona zaczęła pikać. Zaczęli za nami biec ochroniarze, a za nimi dziennikarze. No super po prosu świetny pościg! Biegliśmy tak aż do hotelu. W recepcji wzięliśmy nasze wcześniej pozostawione rzeczy. I udaliśmy się do naszego pokoju. Spojrzeliśmy na siebie i wybuchnęliśmy śmiechem.
-Boże, Ross co to miało być?-zapytałam roześmiana-Haha sam nie wiem, jakiś impuls, e a tak w ogóle to dlaczego mamy tylko jeden pokój?-zapytał już trochę spokojniej Ross
-No właśnie nie wiem, zadzwonię do Disneya i zaraz to wyjaśnię!-Wybrałam numer i zadzwoniłam do mojego szefa Dicka
D:O hej Lau, co tam u was, chyba świetnie się bawicie.
L:Niby czemu tak uważasz?
D: Przed chwilą do internetu trafiły zdjęcia na których wchodzicie razem do przepierali, albo ja uciekacie od ochroniarzy cali roześmiani.
L:O jacie czyli jednak je zrobili, no dobra nie ważne, dzwonie ponieważ mamy w hotelu tylko jeden pokój!
D: A właśnie zaszły zmiany. Wynajęliśmy wam całą jedną z plaż na której czeka na was domek!
L:Ooo to fajnie, tylko przecież przyjechaliśmy tu promować serial, a jak będziemy mieć plaże tylko dla nas to przecież nikt nie zrobi nam zdjęć.
D: Tak, więc wiecie pójdźcie czasem na jakąś imprezę czy na zakupy, tylko grzecznie!
L:Tak jasne! Pa
D: Przysłałem Ci adres esemesem! Pa!
W tym czasie u Rydel i Vanessy
Oczami widza:
Dziewczyny siedziały w domu Marano i o czymś wesoło gawędziły:
-Van nasz plan się udał, zobacz bawią się razem.-Powiedziała Rydel pokazując zdjęcia na laptopie
-Hoho, nie źle! A i wiesz że wczoraj bez wiedzy młodej byłam tam i urządziłam im dom na plaży, normalnie fantastic romantic!-Zaśmiała się Van
-No i co wszystko tak jak planowałyśmy?
-Dokładnie: Jedno małżeńskie łoże, świeczki, płatki róż, dżakuzi, Zobacz dali mi zdjęcie wygląda to mniej więcej tak:
tylko że zamiast wanny jest dżakuzi i poprosiłam żeby wynieśli kanapę i fotel-skończyła swoją wypowiedz Van
-A sprawdzałaś prognozę pogody?-dopytywała się Rudel
-Tak dzisiaj w nocy ma być nich burza. A no i dzwonił Disk, mówił że w nocy odetną im prąd, no bo wiesz przy świecach będzie romantyczniej!
Obie dziewczyny uśmiechnęły się i przybiły sobie piątkę
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No cóż, wielka niespodzianka czeka was w następnym rozdziale, ale możecie się domyślać co to będzie. Jak myślicie co się może wydarzyć? A no i jeszcze strasznie mi się ostatnio nudzi więc jak macie jakieś pytania, lub pomysły to piszcie. Jeśli chcecie napisać do mnie prywatną wiadomość np. o pomyśle na rozdział lub chcecie mnie o coś zapytać to piszcie na specjalnie założony e-mail : falszywyksiaze@o2.pl Pozderki
~Weronika
czwartek, 14 sierpnia 2014
Rozdział 4 ,,twoje łóżko tak ładnie pachnie''-Laura
Obudziłam się całkiem wyspana, spojrzałam na telefon, dochodziła 13, trochę sobie pospałam. Chwilę później do mojego pokoju biegła Van.
-Wstawaj, wariatko, wiesz jak Ci dokopie! Coś ty narobiła! Jak mogłaś mi nie powiedzieć!-Zaczęła wrzeszczeć. Jak można być tak niewyrozumiałym dla ludzi którzy dopiero wstali?
-O co Ci w ogóle chodzi?
-Nie wiesz o co chodzi to sobie przeczytaj!-Krzyknęła Van, następnie rzuciła we mnie tabletem i wyszła.Wzięłam tablet i zaczęłam przeglądać otwarte strony,a tam... OMG Nagłówek na stronie: Raura-Wielki romans, niżej widniało zdjęcie mnie i Rossa śpiących w objęciach, następnie przejrzałam parę innych stron, wszędzie huczało o naszym ''romansie''. I skąd oni mieli te zdjęcia??? Zerwałam się z łóżka i nawet się nie przebierając pojechałam do Lynchów.
Bez pukania w moich różowych kapciach i piżamce w świnki wlazłam do domu Lynchów, całe rodzeństwo siedziało na kanapie i oglądało jakiś film. Na mój widok wyglądali jak by im zaraz miały gały wypaść. Nie zważając na to rzuciłam im tablet.
-Kto z was wstawił to zdjęcie?-Z początku nie wiedzieli o co chodzi, ale kiedy przeczytali co było na strące, chyba zaczaili.
-Kto z was dał to do neta powaleńcy!!!???-Zaczną się drzeć Ross
-To nie ja!-Powiedzieli wszyscy na raz
Oczami Rossa
Całe zajście przerwał telefon od Mai
Ros: Boże Maja zapewne widziałaś te zdjęcia, ale to nie tak..
Maja: Zamknij się, nie chce Cie znać, to koniec Ross
Chwilę później się rozłączyła, siadłem na kanapie i włożyłem twarz w dłonie.
Oczami Lau
Dzień zleciał na pocieszaniu Rossa i kłótniach, więc wieczorem chcieliśmy się jakoś wyluzować postanowiliśmy zagrać w prawda czy wyzwanie. Najpierw wypadło na Rikera.
-Zadzwoń do babci i powiedz że chcesz ją przelecieć.-Wycedziła Rydel, wszyscy prócz Rikera wybuchnęli śmiechem. Chłopak najpierw się sprzeciwiał, ale ostatecznie się zgodził . Chyba ze dwadzieścia minut szukał telefonu, po czym stwierdził:
-Wiecie, ja chyba wiem skąd te zdjęcia znalazły się w necie.
-Ty gnoju to ty je wstawiłeś?-Wrzasną Ross
-Nie, nie no co ty, zostawiłem telefon w takim sklepie. A miałem w nim te foty.-Wypowiedział skruszony, ale ja nie wytrzymałam, normalnie chciałam mu wydłubać oczy. Rzuciłam się na niego i już wbiłam pazury w ślepia Rikera kiedy on zrzucił mnie na podłogę. Nic dalej nie pamiętam bo chyba straciłam przytomność
Obudziłam się na łóżku Lyncha, mmm jak ono ładnie pachnie. Laura nie myśl tak, nie wolno!-skarciłam się.
-O czym nie możesz myśleć?-Zapytał siedzący przy mnie Ross, wtedy uświadomiłam sobie że wypowiedziałam to na głos. Nie miałam siły wymyślać wymówek więc palnęłam:
-O tym, że twoje łóżko tak ładnie pachnie.
-A pachnie?-zapytał ożywiony
-Skończ! Co się tak w ogolę stało?-Zapytałam
-Nie pamiętasz-zaśmiał się-Rzuciłaś się na Rikera i chciałaś wydłubać mu oczy i kiedy zaczęłaś wbijać mu pazury to on Cię zrzucił i zemdlałaś. Przeniosłem Cię tutaj, a moje rodzeństwo pojechało odkręcać tą całą sprawę ze zdjęciami.-Powoli wszystko zaczęło mi się przypominać.
-I mam dla Ciebie jeszcze jedną wiadomość-mówił dalej Ross-Przyszedł jakiś list od producenta, zaadresowany do nas obu ( Nie wiem czy można adresować list do dwóch osób, ale pomińcie ten głupi fakt XD-od aut.)-to dawaj-powiedziałam i od razu dorwałam się do listu. Zaczęłam czytać na głos:
-,,Moi drodzy, przepraszam, że znowu zajmuje wam wakacje, ale wcześniej byłem tek zaganiany, że zapomniałem wam powiedzieć, mianowicie w ramach promowania serialu wyjeżdżacie na tydzień do Australii, oczywiście razem. Macie robić dużo zdjęć i wrzucać na instagram i twwiter. W kopercie są też wasze bilety na samolot i plan wyjazdu. Wylatujecie w Sobotę o 23:30. Pozdrawiam'' Nieeeeee-zaczęłam się drzeć-tylko nie to!
-E Marano kiedy wylatujemy?-zapytał dziwnie Lynch, spojrzałam jeszcze raz na list
-O boże, to dzisiaj!
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Przepraszam że tak długo nie pisałam, po prostu mega długo nie miałam weny. Ale wena wróciła i mówię wam następny rozdział będzie bombowy! Z tego zbytnio zadowolona nie jestem, ale cóż, bywa. A no i chciałabym powiedzieć, że bardzoooooo się ciesze z tak dużej liczby komentarzy, to dzięki nim miałam pomysł na następny rozdział.
-Wstawaj, wariatko, wiesz jak Ci dokopie! Coś ty narobiła! Jak mogłaś mi nie powiedzieć!-Zaczęła wrzeszczeć. Jak można być tak niewyrozumiałym dla ludzi którzy dopiero wstali?
-O co Ci w ogóle chodzi?
-Nie wiesz o co chodzi to sobie przeczytaj!-Krzyknęła Van, następnie rzuciła we mnie tabletem i wyszła.Wzięłam tablet i zaczęłam przeglądać otwarte strony,a tam... OMG Nagłówek na stronie: Raura-Wielki romans, niżej widniało zdjęcie mnie i Rossa śpiących w objęciach, następnie przejrzałam parę innych stron, wszędzie huczało o naszym ''romansie''. I skąd oni mieli te zdjęcia??? Zerwałam się z łóżka i nawet się nie przebierając pojechałam do Lynchów.
Bez pukania w moich różowych kapciach i piżamce w świnki wlazłam do domu Lynchów, całe rodzeństwo siedziało na kanapie i oglądało jakiś film. Na mój widok wyglądali jak by im zaraz miały gały wypaść. Nie zważając na to rzuciłam im tablet.
-Kto z was wstawił to zdjęcie?-Z początku nie wiedzieli o co chodzi, ale kiedy przeczytali co było na strące, chyba zaczaili.
-Kto z was dał to do neta powaleńcy!!!???-Zaczną się drzeć Ross
-To nie ja!-Powiedzieli wszyscy na raz
Oczami Rossa
Całe zajście przerwał telefon od Mai
Ros: Boże Maja zapewne widziałaś te zdjęcia, ale to nie tak..
Maja: Zamknij się, nie chce Cie znać, to koniec Ross
Chwilę później się rozłączyła, siadłem na kanapie i włożyłem twarz w dłonie.
Oczami Lau
Dzień zleciał na pocieszaniu Rossa i kłótniach, więc wieczorem chcieliśmy się jakoś wyluzować postanowiliśmy zagrać w prawda czy wyzwanie. Najpierw wypadło na Rikera.
-Zadzwoń do babci i powiedz że chcesz ją przelecieć.-Wycedziła Rydel, wszyscy prócz Rikera wybuchnęli śmiechem. Chłopak najpierw się sprzeciwiał, ale ostatecznie się zgodził . Chyba ze dwadzieścia minut szukał telefonu, po czym stwierdził:
-Wiecie, ja chyba wiem skąd te zdjęcia znalazły się w necie.
-Ty gnoju to ty je wstawiłeś?-Wrzasną Ross
-Nie, nie no co ty, zostawiłem telefon w takim sklepie. A miałem w nim te foty.-Wypowiedział skruszony, ale ja nie wytrzymałam, normalnie chciałam mu wydłubać oczy. Rzuciłam się na niego i już wbiłam pazury w ślepia Rikera kiedy on zrzucił mnie na podłogę. Nic dalej nie pamiętam bo chyba straciłam przytomność
Obudziłam się na łóżku Lyncha, mmm jak ono ładnie pachnie. Laura nie myśl tak, nie wolno!-skarciłam się.
-O czym nie możesz myśleć?-Zapytał siedzący przy mnie Ross, wtedy uświadomiłam sobie że wypowiedziałam to na głos. Nie miałam siły wymyślać wymówek więc palnęłam:
-O tym, że twoje łóżko tak ładnie pachnie.
-A pachnie?-zapytał ożywiony
-Skończ! Co się tak w ogolę stało?-Zapytałam
-Nie pamiętasz-zaśmiał się-Rzuciłaś się na Rikera i chciałaś wydłubać mu oczy i kiedy zaczęłaś wbijać mu pazury to on Cię zrzucił i zemdlałaś. Przeniosłem Cię tutaj, a moje rodzeństwo pojechało odkręcać tą całą sprawę ze zdjęciami.-Powoli wszystko zaczęło mi się przypominać.
-I mam dla Ciebie jeszcze jedną wiadomość-mówił dalej Ross-Przyszedł jakiś list od producenta, zaadresowany do nas obu ( Nie wiem czy można adresować list do dwóch osób, ale pomińcie ten głupi fakt XD-od aut.)-to dawaj-powiedziałam i od razu dorwałam się do listu. Zaczęłam czytać na głos:
-,,Moi drodzy, przepraszam, że znowu zajmuje wam wakacje, ale wcześniej byłem tek zaganiany, że zapomniałem wam powiedzieć, mianowicie w ramach promowania serialu wyjeżdżacie na tydzień do Australii, oczywiście razem. Macie robić dużo zdjęć i wrzucać na instagram i twwiter. W kopercie są też wasze bilety na samolot i plan wyjazdu. Wylatujecie w Sobotę o 23:30. Pozdrawiam'' Nieeeeee-zaczęłam się drzeć-tylko nie to!
-E Marano kiedy wylatujemy?-zapytał dziwnie Lynch, spojrzałam jeszcze raz na list
-O boże, to dzisiaj!
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Przepraszam że tak długo nie pisałam, po prostu mega długo nie miałam weny. Ale wena wróciła i mówię wam następny rozdział będzie bombowy! Z tego zbytnio zadowolona nie jestem, ale cóż, bywa. A no i chciałabym powiedzieć, że bardzoooooo się ciesze z tak dużej liczby komentarzy, to dzięki nim miałam pomysł na następny rozdział.
wtorek, 5 sierpnia 2014
Rozdział 3
Oczami Rydel
Wróciliśmy z jeziora trochę wcześniej niż planowaliśmy. Oczywiście moi ''kochani bracia'' zamiast iść się rozpakować rozwalili się na kanapie w salonie, ja zatem postanowiłam sprawdzić co u Rossa. Uchyliłam drzwi od jego pokoju, bo chciałam sprawdzić czy jeszcze śpi, ale to co ujrzałam mega mnie zaskoczyło. Ross leżał przytulony z Lau. Od razu do głowy przyszło mi pełno pomysłów co mogło się stać. Jednak po chwili namysłu stwierdziłam, że albo po tym wywiadzie się pogodzili, chociaż pogodzili to chyba za mało powiedziane, albo się tak napili, że nie mieli pojęcia co robią. Od razu zawołałam do mnie braci. Na widok Rossiego i Laury od razu zaczęli gwizdać i wymyślać głupie historie co tu się wczoraj działo, potem wszyscy napstrykali im mnóstwo fotek.
Oczami Laury
Obudziłam się wtulona w coś ładnie pachnącego. Otworzyłam oczy, tym czymś był nikt inny tylko Lynch. W tej chwili przypomniały mi się wszystkie zdarzenia z wczoraj. Poczułam obrzydzenie, ale przede wszystkim też wstyd. Jak mogłam się tak zbłaźnić. Do o koła nas stali Riker, Rocky i Rydel, widać było że mają z nas niezłą beke.
-O Lau obudziła się! Widzę kochana, że już się trochę bardziej lubicie.-Zaśmiała się Rydel, chciałam odpowiedzieć ''to źle widzisz'' ale w tej chwili obudził się Lynch. W pierwszej chwili widać było, że jest zdezorientowany, ale chwilę później oprzytomniał. Następnie zostaliśmy zasypani pytaniami.
-Jesteście razem?
-Dlaczego spaliście razem?
-Pogodziliście się?
-Uprawialiście seks?-Riker jak zawsze musiał palnąć coś głupiego
-Jak to się stało, że Laura została na noc?....-itd
Oczami Rossa
Strasznie wkurzyły mnie głupie podejrzenia mojego rodzeństwa, więc już zamierzałem opowiedzieć jak to Marano przyszła do mnie do łóżka cała poryczana, bo bała się burzy, ale przypadkowo na nią spojrzałem. Patrzyła na mnie błagalnym spojrzeniem, no dobra niech wie, że umiem być miły-pomyślałem.
-EEEE.... Założyłem się z Marano czy dotrwa do rana jeśli będziemy spali w jednym łóżko. Brawo Marano udało Ci się, wygrałaś, możesz już sobie pójść.
-Ok-odpowiedziała, po czym poszła do łazienki się przebrać, kiedy wróciła pożegnała się z moim rodzeństwem i poszła w stronę wyjścia. Wszyscy stali jak wryci i się na mnie gapili, przeraziło mnie to, więc bez namysłu rzuciłem:
-Odprowadzę ją.-I pobiegłem za Marano.
Oczami Laury
Odwróciłam się bo usłyszałam, że ktoś za mną biegnie. Był to ku mojemu zdziwieniu Lynch.
-Co ty ty robisz?-Spytałam
-Odprowadzę Cię!-Wkurzyło mnie to co powiedział
-Już nie musisz się tak na de mną litować Lynch!-krzyknęłam
-Nie lituje się! Po prostu nie mam ochoty siedzieć z moją rodziną która się na mnie gapi jak na wariata!-Zamilkłam po chwili Lynch zaproponował:
-Może Cię odwiozę, bo zanim dojdziemy to trochę minie.-Oczywiście miałam ochotę się mu sprzeciwić, ale że nie chciało się drałować przez miasto z tym debilem, więc się zgodziłam. Kiedy wsiedliśmy do samochodu postanowiłam zadzwonić do Vanessy i wytłumaczyć jej dlaczego nie wróciłam na noc.
-Halo! Hej Van, przez tą burze zostałam na noc u Lynchów
-Mogłaś chociaż zadzwonić! Wiesz jak się martwiłam!-skarciła mnie
-Sorry, za chwilę będę w domu.
-Wybaczam, a masz klucz? Bo mnie nie ma.
-Powinnam mieć, a gdzie jesteś?
-wybrałam się na małe zakupy, więc do zobaczenia wieczorem, pa
-pa.-Powiedziałam po czym się rozłączyłam, znając Van małe zakupy to ogromne zakupy. No ale jej kasa jej sprawa. Po chwili postanowiłam poszukać kluczy do domu, przeszukałam całą torebkę i wszystkie kieszenie i nic.
-Cholera!-Wymsknęło mi się
-Co się tak denerwujesz Marano?-Zapytał rozbawiony całą tą sytuacją Lynch
-Zgubiłam klucze do domu, a Van będzie dopiero wieczorem.
-No nie źle, więc chyba jednak nie odwozić Cię do domu?-zapytał, wciąż nie wiadomo czemu taki wesoły. Zaczęłam się zastanawiać co będę robić przez cały dzień. Nie wiem czemu wpadłam na tak głupi pomysł.
-Lynch, a może spędzimy ten dzień razem?-sama nie wiem czemu spytałam, chyba po prostu wolałam być z Lynchem niż sama
-Od kiedy ty chcesz spędzać ze mną czas?-wzruszyłam ramionami-No dobra, ale tylko dlatego, że nie chce żeby moja rodzina zasypała mnie pytaniami.-O dziwo nawet się ucieszyłam, że spędzę z Lynchem czas. Postanowiliśmy wybrać się do galerii i kupić prezent dla Rockiego, bo zbliżały się jego urodziny. Przyznam, że bawiłam się z Rossem świetnie, wygłupialiśmy się i śmieliśmy. Później poszliśmy do kawiarni na lody tam podeszło do nas parę małych fanek.
-Pseplasam, mozemy sobie w wami zlobic zdjęcie?-Zapytała jedna z dziewczynek
-Oczywiście-Zgodził się Ross, my nigdy nie odmawiamy swoim fanom, stanęliśmy objęci, a przed nami ustawiły się dziewczynki. Po zrobieniu zdjęć jedna z nich zapytała:
-Ross, a pocałujesz Laurę?-Byłam pewna że tego nie zrobi. Ale Lynch ni stąd ni zowąd wbił mi się w usta, przyznam było przyjemnie, ale to mój największy wróg, nie miałam zamiaru odwzajemnić pocałunku. Kiedy wreszcie ten wariat się ode mnie oderwał a dzieci odeszły, dałam mu z liścia i wybiegłam z kawiarni. Lynch oczywiście wybiegł za mną.
-Co się tak denerwujesz Marano?- jeszcze miał czelność zapytać.
-O ty już dobrze wiesz.-Wrzasnęłam
-Nie przesadzaj to tylko pocałunek.
-Tylko pocałunek? Ciekawe co na to powie Maja?-zapytam jeszcze bardziej rozzłoszczona
-Omg, Maja zupełnie zapomniałem. Błagam nie mów jej.
-Jasne muszę już iść, nara Lynch.-Pożegnałam się
-Pa!
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jeju jestem mega nie zadowolona z tego rozdziału! Po prostu trochę nie chciało mi się go pisać i się zmuszałam, ale już w następnym się rozkręci. No ale ostateczną ocenę zostawiam wam. Pozdro!
Wróciliśmy z jeziora trochę wcześniej niż planowaliśmy. Oczywiście moi ''kochani bracia'' zamiast iść się rozpakować rozwalili się na kanapie w salonie, ja zatem postanowiłam sprawdzić co u Rossa. Uchyliłam drzwi od jego pokoju, bo chciałam sprawdzić czy jeszcze śpi, ale to co ujrzałam mega mnie zaskoczyło. Ross leżał przytulony z Lau. Od razu do głowy przyszło mi pełno pomysłów co mogło się stać. Jednak po chwili namysłu stwierdziłam, że albo po tym wywiadzie się pogodzili, chociaż pogodzili to chyba za mało powiedziane, albo się tak napili, że nie mieli pojęcia co robią. Od razu zawołałam do mnie braci. Na widok Rossiego i Laury od razu zaczęli gwizdać i wymyślać głupie historie co tu się wczoraj działo, potem wszyscy napstrykali im mnóstwo fotek.
Oczami Laury
Obudziłam się wtulona w coś ładnie pachnącego. Otworzyłam oczy, tym czymś był nikt inny tylko Lynch. W tej chwili przypomniały mi się wszystkie zdarzenia z wczoraj. Poczułam obrzydzenie, ale przede wszystkim też wstyd. Jak mogłam się tak zbłaźnić. Do o koła nas stali Riker, Rocky i Rydel, widać było że mają z nas niezłą beke.
-O Lau obudziła się! Widzę kochana, że już się trochę bardziej lubicie.-Zaśmiała się Rydel, chciałam odpowiedzieć ''to źle widzisz'' ale w tej chwili obudził się Lynch. W pierwszej chwili widać było, że jest zdezorientowany, ale chwilę później oprzytomniał. Następnie zostaliśmy zasypani pytaniami.
-Jesteście razem?
-Dlaczego spaliście razem?
-Pogodziliście się?
-Uprawialiście seks?-Riker jak zawsze musiał palnąć coś głupiego
-Jak to się stało, że Laura została na noc?....-itd
Oczami Rossa
Strasznie wkurzyły mnie głupie podejrzenia mojego rodzeństwa, więc już zamierzałem opowiedzieć jak to Marano przyszła do mnie do łóżka cała poryczana, bo bała się burzy, ale przypadkowo na nią spojrzałem. Patrzyła na mnie błagalnym spojrzeniem, no dobra niech wie, że umiem być miły-pomyślałem.
-EEEE.... Założyłem się z Marano czy dotrwa do rana jeśli będziemy spali w jednym łóżko. Brawo Marano udało Ci się, wygrałaś, możesz już sobie pójść.
-Ok-odpowiedziała, po czym poszła do łazienki się przebrać, kiedy wróciła pożegnała się z moim rodzeństwem i poszła w stronę wyjścia. Wszyscy stali jak wryci i się na mnie gapili, przeraziło mnie to, więc bez namysłu rzuciłem:
-Odprowadzę ją.-I pobiegłem za Marano.
Oczami Laury
Odwróciłam się bo usłyszałam, że ktoś za mną biegnie. Był to ku mojemu zdziwieniu Lynch.
-Co ty ty robisz?-Spytałam
-Odprowadzę Cię!-Wkurzyło mnie to co powiedział
-Już nie musisz się tak na de mną litować Lynch!-krzyknęłam
-Nie lituje się! Po prostu nie mam ochoty siedzieć z moją rodziną która się na mnie gapi jak na wariata!-Zamilkłam po chwili Lynch zaproponował:
-Może Cię odwiozę, bo zanim dojdziemy to trochę minie.-Oczywiście miałam ochotę się mu sprzeciwić, ale że nie chciało się drałować przez miasto z tym debilem, więc się zgodziłam. Kiedy wsiedliśmy do samochodu postanowiłam zadzwonić do Vanessy i wytłumaczyć jej dlaczego nie wróciłam na noc.
-Halo! Hej Van, przez tą burze zostałam na noc u Lynchów
-Mogłaś chociaż zadzwonić! Wiesz jak się martwiłam!-skarciła mnie
-Sorry, za chwilę będę w domu.
-Wybaczam, a masz klucz? Bo mnie nie ma.
-Powinnam mieć, a gdzie jesteś?
-wybrałam się na małe zakupy, więc do zobaczenia wieczorem, pa
-pa.-Powiedziałam po czym się rozłączyłam, znając Van małe zakupy to ogromne zakupy. No ale jej kasa jej sprawa. Po chwili postanowiłam poszukać kluczy do domu, przeszukałam całą torebkę i wszystkie kieszenie i nic.
-Cholera!-Wymsknęło mi się
-Co się tak denerwujesz Marano?-Zapytał rozbawiony całą tą sytuacją Lynch
-Zgubiłam klucze do domu, a Van będzie dopiero wieczorem.
-No nie źle, więc chyba jednak nie odwozić Cię do domu?-zapytał, wciąż nie wiadomo czemu taki wesoły. Zaczęłam się zastanawiać co będę robić przez cały dzień. Nie wiem czemu wpadłam na tak głupi pomysł.
-Lynch, a może spędzimy ten dzień razem?-sama nie wiem czemu spytałam, chyba po prostu wolałam być z Lynchem niż sama
-Od kiedy ty chcesz spędzać ze mną czas?-wzruszyłam ramionami-No dobra, ale tylko dlatego, że nie chce żeby moja rodzina zasypała mnie pytaniami.-O dziwo nawet się ucieszyłam, że spędzę z Lynchem czas. Postanowiliśmy wybrać się do galerii i kupić prezent dla Rockiego, bo zbliżały się jego urodziny. Przyznam, że bawiłam się z Rossem świetnie, wygłupialiśmy się i śmieliśmy. Później poszliśmy do kawiarni na lody tam podeszło do nas parę małych fanek.
-Pseplasam, mozemy sobie w wami zlobic zdjęcie?-Zapytała jedna z dziewczynek
-Oczywiście-Zgodził się Ross, my nigdy nie odmawiamy swoim fanom, stanęliśmy objęci, a przed nami ustawiły się dziewczynki. Po zrobieniu zdjęć jedna z nich zapytała:
-Ross, a pocałujesz Laurę?-Byłam pewna że tego nie zrobi. Ale Lynch ni stąd ni zowąd wbił mi się w usta, przyznam było przyjemnie, ale to mój największy wróg, nie miałam zamiaru odwzajemnić pocałunku. Kiedy wreszcie ten wariat się ode mnie oderwał a dzieci odeszły, dałam mu z liścia i wybiegłam z kawiarni. Lynch oczywiście wybiegł za mną.
-Co się tak denerwujesz Marano?- jeszcze miał czelność zapytać.
-O ty już dobrze wiesz.-Wrzasnęłam
-Nie przesadzaj to tylko pocałunek.
-Tylko pocałunek? Ciekawe co na to powie Maja?-zapytam jeszcze bardziej rozzłoszczona
-Omg, Maja zupełnie zapomniałem. Błagam nie mów jej.
-Jasne muszę już iść, nara Lynch.-Pożegnałam się
-Pa!
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jeju jestem mega nie zadowolona z tego rozdziału! Po prostu trochę nie chciało mi się go pisać i się zmuszałam, ale już w następnym się rozkręci. No ale ostateczną ocenę zostawiam wam. Pozdro!
~Weronika
Subskrybuj:
Posty (Atom)