Wróciliśmy z jeziora trochę wcześniej niż planowaliśmy. Oczywiście moi ''kochani bracia'' zamiast iść się rozpakować rozwalili się na kanapie w salonie, ja zatem postanowiłam sprawdzić co u Rossa. Uchyliłam drzwi od jego pokoju, bo chciałam sprawdzić czy jeszcze śpi, ale to co ujrzałam mega mnie zaskoczyło. Ross leżał przytulony z Lau. Od razu do głowy przyszło mi pełno pomysłów co mogło się stać. Jednak po chwili namysłu stwierdziłam, że albo po tym wywiadzie się pogodzili, chociaż pogodzili to chyba za mało powiedziane, albo się tak napili, że nie mieli pojęcia co robią. Od razu zawołałam do mnie braci. Na widok Rossiego i Laury od razu zaczęli gwizdać i wymyślać głupie historie co tu się wczoraj działo, potem wszyscy napstrykali im mnóstwo fotek.
Oczami Laury
Obudziłam się wtulona w coś ładnie pachnącego. Otworzyłam oczy, tym czymś był nikt inny tylko Lynch. W tej chwili przypomniały mi się wszystkie zdarzenia z wczoraj. Poczułam obrzydzenie, ale przede wszystkim też wstyd. Jak mogłam się tak zbłaźnić. Do o koła nas stali Riker, Rocky i Rydel, widać było że mają z nas niezłą beke.
-O Lau obudziła się! Widzę kochana, że już się trochę bardziej lubicie.-Zaśmiała się Rydel, chciałam odpowiedzieć ''to źle widzisz'' ale w tej chwili obudził się Lynch. W pierwszej chwili widać było, że jest zdezorientowany, ale chwilę później oprzytomniał. Następnie zostaliśmy zasypani pytaniami.
-Jesteście razem?
-Dlaczego spaliście razem?
-Pogodziliście się?
-Uprawialiście seks?-Riker jak zawsze musiał palnąć coś głupiego
-Jak to się stało, że Laura została na noc?....-itd
Oczami Rossa
Strasznie wkurzyły mnie głupie podejrzenia mojego rodzeństwa, więc już zamierzałem opowiedzieć jak to Marano przyszła do mnie do łóżka cała poryczana, bo bała się burzy, ale przypadkowo na nią spojrzałem. Patrzyła na mnie błagalnym spojrzeniem, no dobra niech wie, że umiem być miły-pomyślałem.
-EEEE.... Założyłem się z Marano czy dotrwa do rana jeśli będziemy spali w jednym łóżko. Brawo Marano udało Ci się, wygrałaś, możesz już sobie pójść.
-Ok-odpowiedziała, po czym poszła do łazienki się przebrać, kiedy wróciła pożegnała się z moim rodzeństwem i poszła w stronę wyjścia. Wszyscy stali jak wryci i się na mnie gapili, przeraziło mnie to, więc bez namysłu rzuciłem:
-Odprowadzę ją.-I pobiegłem za Marano.
Oczami Laury
Odwróciłam się bo usłyszałam, że ktoś za mną biegnie. Był to ku mojemu zdziwieniu Lynch.
-Co ty ty robisz?-Spytałam
-Odprowadzę Cię!-Wkurzyło mnie to co powiedział
-Już nie musisz się tak na de mną litować Lynch!-krzyknęłam
-Nie lituje się! Po prostu nie mam ochoty siedzieć z moją rodziną która się na mnie gapi jak na wariata!-Zamilkłam po chwili Lynch zaproponował:
-Może Cię odwiozę, bo zanim dojdziemy to trochę minie.-Oczywiście miałam ochotę się mu sprzeciwić, ale że nie chciało się drałować przez miasto z tym debilem, więc się zgodziłam. Kiedy wsiedliśmy do samochodu postanowiłam zadzwonić do Vanessy i wytłumaczyć jej dlaczego nie wróciłam na noc.
-Halo! Hej Van, przez tą burze zostałam na noc u Lynchów
-Mogłaś chociaż zadzwonić! Wiesz jak się martwiłam!-skarciła mnie
-Sorry, za chwilę będę w domu.
-Wybaczam, a masz klucz? Bo mnie nie ma.
-Powinnam mieć, a gdzie jesteś?
-wybrałam się na małe zakupy, więc do zobaczenia wieczorem, pa
-pa.-Powiedziałam po czym się rozłączyłam, znając Van małe zakupy to ogromne zakupy. No ale jej kasa jej sprawa. Po chwili postanowiłam poszukać kluczy do domu, przeszukałam całą torebkę i wszystkie kieszenie i nic.
-Cholera!-Wymsknęło mi się
-Co się tak denerwujesz Marano?-Zapytał rozbawiony całą tą sytuacją Lynch
-Zgubiłam klucze do domu, a Van będzie dopiero wieczorem.
-No nie źle, więc chyba jednak nie odwozić Cię do domu?-zapytał, wciąż nie wiadomo czemu taki wesoły. Zaczęłam się zastanawiać co będę robić przez cały dzień. Nie wiem czemu wpadłam na tak głupi pomysł.
-Lynch, a może spędzimy ten dzień razem?-sama nie wiem czemu spytałam, chyba po prostu wolałam być z Lynchem niż sama
-Od kiedy ty chcesz spędzać ze mną czas?-wzruszyłam ramionami-No dobra, ale tylko dlatego, że nie chce żeby moja rodzina zasypała mnie pytaniami.-O dziwo nawet się ucieszyłam, że spędzę z Lynchem czas. Postanowiliśmy wybrać się do galerii i kupić prezent dla Rockiego, bo zbliżały się jego urodziny. Przyznam, że bawiłam się z Rossem świetnie, wygłupialiśmy się i śmieliśmy. Później poszliśmy do kawiarni na lody tam podeszło do nas parę małych fanek.
-Pseplasam, mozemy sobie w wami zlobic zdjęcie?-Zapytała jedna z dziewczynek
-Oczywiście-Zgodził się Ross, my nigdy nie odmawiamy swoim fanom, stanęliśmy objęci, a przed nami ustawiły się dziewczynki. Po zrobieniu zdjęć jedna z nich zapytała:
-Ross, a pocałujesz Laurę?-Byłam pewna że tego nie zrobi. Ale Lynch ni stąd ni zowąd wbił mi się w usta, przyznam było przyjemnie, ale to mój największy wróg, nie miałam zamiaru odwzajemnić pocałunku. Kiedy wreszcie ten wariat się ode mnie oderwał a dzieci odeszły, dałam mu z liścia i wybiegłam z kawiarni. Lynch oczywiście wybiegł za mną.
-Co się tak denerwujesz Marano?- jeszcze miał czelność zapytać.
-O ty już dobrze wiesz.-Wrzasnęłam
-Nie przesadzaj to tylko pocałunek.
-Tylko pocałunek? Ciekawe co na to powie Maja?-zapytam jeszcze bardziej rozzłoszczona
-Omg, Maja zupełnie zapomniałem. Błagam nie mów jej.
-Jasne muszę już iść, nara Lynch.-Pożegnałam się
-Pa!
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jeju jestem mega nie zadowolona z tego rozdziału! Po prostu trochę nie chciało mi się go pisać i się zmuszałam, ale już w następnym się rozkręci. No ale ostateczną ocenę zostawiam wam. Pozdro!
~Weronika
Ten plaskacz musiał być soczysty XD
OdpowiedzUsuńDawaj szybko next, a rozdział jest super :)
Szkoda, że ich skłóciłaś :(
OdpowiedzUsuńJuż myślałam, że będzie tak fajnie :(
Ale rozdział fajnie ci wyszedł mimo wszystko ;p
Czekam na kolejny
świetny rozdział :D fajnie, że nie ma Raury od razu, niech się trochę jescze pokłócą ;) czekam na next
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział ;D Ciekawe co powie Maia na ten pocałunek Raury, bo na pewno się dowie ^^ Czekam na next :)
OdpowiedzUsuń