I wtedy zadzwonił telefon, od razu oderwaliśmy się od siebie. Zmieszana odebrałam telefon, dzwoniła Van
L: Ha... halo!
V: Cześć sistra! Co tam porabiacie z Rossiem?
L: A nooo... myyy.. a pływamy se morówką
V: Coś ty taka zmieszana? Stalo się coś?
L: N... nie, ale muszę już kończyć!
Van już nic nie zdarzyła odpowiedzieć, bo szybko się rozłączyłam. i od razu zaczęłam tłumaczyć się Rossowi.
-Ross, ja nie wiem co to było. Przepraszam!- Było mi strasznie głupio, ale on nic nie odpowiedział, wtedy dokładniej mu się przyjrzałam. i dopiero wtedy zobaczyłam, że ma podkrążone oczy i prawie płacze. A ja mam na tyle dobre serce, że podeszłam do niego i otuliłam ramieniem.
-Ross, co się stało? Zrobiłam coś nie tak?
-Nie................... Ja po prostu tęsknie za Mają. Ona była taka dobra, zawsze mnie wspierała. do tego była taka delikatna i kochana. Zawsze ją wspierałem, a ona mnie. No bo wiesz z kocham moje rodzeństwo, ale się z nim się wiecznie kłócę, z tobą to lepiej nie mówić, a z Majką zawsze się dogadywałem. Mówiłem jej moje sekrety i wiedziałem, że nikomu nie powie. Do póki jej nie poznałem byłem nie zadowolony z mojego życia, bo nie miałem nikogo takiego jak ona....-i tak przez pół godziny wysłuchiwałam zażaleń Rossa, po tym czasie przerwałam, bo po prostu nie mogłam tego słuchać
-Lynch co ty pieprzysz! Mojej siostry prawie wcale nie ma w domu, moi jedyni znajomi to ty kalum, rani i twoje rodzeństwo! Rani i Calum najczęściej nie maja czasu więc siedzę sama! Albo z Rydel! Nawet nigdy nie miałam chłopaka! A ty! Ja Ci zawsze zazdrościłam WSZYSTKIEGO!!! Co z tego, że się kłócisz z rodziną, ciesz się, że ja masz!-Po mojej wypowiedzi Rossa zamurowało
-Ty mi zazdrościsz?!-zapytał zdezorientowany, ja najchętniej gdzieś bym od niego uciekła, ale nie miałam jak, bo przecież byliśmy na tej przeklętej motorówce! więc krzyknęłam:
-Tak zazdroszczę Ci rodziny! A teraz płyń do brzegu w tej chwili!-Ross szybko ruszył. po chwili byliśmy w domu. Rzuciłam się na łózko i chciałam zostać sama, ale przecież nie miałam jak bo Lynch też musiał sie na nim rozwalić. nie zważając na to wybuchnęłam płaczem. Wtuliłam się w Lyncha, bo co mi tam było i tak juz sie ośmieszyłam. leżeliśmy tak do nocy wtedy Ross się odezwał
-Wiesz. tak naprawdę oboje jesteśmy samotni i potrzebujemy przyjaciela, który zawsze będzie przy nas!-stwierdził, nie chciałam go słuchać więc postanowiłam się rozerwać. ogarnęłam się i zrobiłam makijaż, następnie ruszyłam na coś co uwielbiam, mianowicie imprezę! Niech procenty sie poleją!
Oczmi Rossa
Marano gdzieś wyszła siedziałem sam do późna. Kiedy było już sporo po czwartej rano postanowiłem pójść po Laure. Wiedziałem, że na imprezach jest do wszystkiego zdolna. Ruszyłem w stronę najbliższego klubu. Kiedy doszedłem za uwarzyłem, że o tej porze juz prawie wszyscy ulotnili sie z imprezy. Zostali sami tak nawaleni, że niebyli w stanie wrócić do domu i wśród nich pewnie była Laura. Wszędzie panował straszny syf, ale próbowałem na to nie zwarzac i zająłem się szukaniem dziewczyny
Po chwili chodząc po korytarzu usłyszałem cichy jęk Marano, zajrzałem do pokoju z którego się wydobywał. Jakis kolo przytkną ją do ściany, ledwo żywa Lau nawet nie próbowała sie bronić, mruczała tylko pod nosem żeby ją zostawił. Facet najpierw rozerwał jej sukienkę, a potem zaczną dobierać sie do jej stanika. I wtedy w moim umyśle zaczęły krążyć dwa wyjścia
1. Uratować Marano-przynajmniej nie będę miał wyrzutów sumienia
2. Zostawić ją-wtedy może się czegoś nauczy
Ale zlitowałem się nad Lau, wiem że inaczej nie wybaczyłbym sobie do końca życia. Wpadłem do pomieszczenia z impetem i przywaliłem facetowi w policzek tak, że padł na ziemi. Wiozłem dziewczynę na ręce i wybiegłem z klubu. Ledwo żywa Marano coś tam mruczała, ale dokładnie nie wiem co. Kiedy znaleźliśmy się w domu położyłem ją na łóżku, a sam ze zmęczenia rozwaliłem sie obok niej. Po chwili Lara przysunęła się do mnie i zaczęła szeptać do ucha:
-Rosiu, Rosiu może się zabawimy?-po tym zaczęła jeździć palcem po moim torsie.-trochę mnie tym rozbawiła i jednocześnie speszyła
-Marano jesteś pijana! Nie wiesz co mówisz.-Powiedziałem po czym postanowiłem ją nagrać, bo inaczej by mi nie uwierzyła jak bym jej jutro powiedział co wyprawiała. -Lau powiedz do kamery co byś chciała?
-Chciałabym się zabawić! Z tobą Rossiu! Chyba wiesz o co mi chodzi. Co ty na to kotku?-mówiła coraz bardziej przystawiając się do mnie. Była z samym staniku i majtkach, ale chyba i to postanowiła zdjąć.
-Rozbierz mnie Ross no! Szybko!-ciągnęła, po chwili sama zdjęła stanik. Wtedy zacząłem się zastanawiać czy serio nie wykorzystać tego stanu Marano, jednak stwierdziłem, że się nad nią zlituje.
-Dziewczyno ubierz się ty nie wiesz co ty Robisz!-Jednak ona oczywiście nie posłuchała tylko już miała zamiar zdjąć majtki.
-Dosyć! Uspokój się!-Wziąłem moją koszulę i szubko nałożyłem ją na Laure. Wyłączyłem nagrywanie i odłożyłem komórkę na stolik. Oczywiście Marano postanowiła, że ją też zdejmie, ale nie chciałam jej na to pozwolić więc przytrzymałem ją tak żeby nie mogła się ruszyć. Wtedy ona zaczęła się drzeć:
-Puszczaj! No puść żesz mnie w tej chwili!-Wrzeszczała tek chyba z 15 minut, ale zaraz potem zasnęła ze zmęczenia. Ja położyłem się obok niej i obejrzałam sobie przed chwila nagrany film. Musiałem przy tym cały czas powstrzymywać się żeby nie wybuchnąć śmiechem. Mało brakowało żeby nie obudzić Marano, która by znowu zaczęła szaleć.
Postanowiłem zrobić coś żeby Laura choć raz dostała kare za swoje wybryki, długo się nie zastanawiając
wysalałem film Vanessie. Po chwili odpisała:
,,Widze, że szalejecie, pilnuj Laure żeby nie zrobiła nic głupiego''-No super teraz muszę jeszcze zajmować się Marano, Van jej chyba powinna opiekunkę zatrudnić!
Oczami Laury:
Obudziłam się z potężnym bólem głowy, obok mnie spał Lynch z komórką w ręce. Zabrałam mu przedmiot mając zamiar odłożyć go na półkę, jednak zobaczyłam że na wyświetlaczu jest włączony jakiś film. Nie zastanawiając się włączyłam go. To co tam zobaczyłam totalnie mną wstrząsnęło. Ja przystawiająca się do Lyncha bez stanika. Kiedy się opamiętałam wybuchnęłam nie pohamowanym płaczem, jak on mógł mnie nagrać na pewno już to wszystkim wysłał. Wybiegłam z domu i jak najszybciej podążałam przed siebie nie zastanawiając się nawet gdzie idę. Po chwili padam na piasek i wręcz zaczęłam wyć. Moje życie w tej chwili nie miało sensu. Znienawidziłam Lyncha jeszcze bardziej, a co najgorsze zupełnie nie pamiętałam co się działo tamtego wieczoru. Film mi się urwał kiedy po imprezie jakiś facet zaciągną mnie do innego pomieszczania. Siedząc tak na plaży i płacząc przypomniało mi się, że nadal trzymam w ręce telefon Rossa, postanowiłam obejrzeć film jeszcze raz. Po którejś sekundzie nie wytrzymałam i cisnęłam telefon do wody i w tej chwili podbiegł rozwścieczony Lynch
Oczami Rossa:
Zobaczyłem, że Laura, wybiega z domu z płaczem, na dodatek zabierając moją komórkę. Nie zastanawiając się wybiegłem za nią. Dobiegłem do dziewczyny kiedy właśnie wrzucała mój telefon do wody.
-Co ty robisz wariatko! Ja Cie wczoraj uratowałem, a ty tak się odpłacasz?!-krzyknąłem
-Uratowałeś? Chyba raczej ośmieszyłeś debilu!-Mówiła przez łzy
-No tak, byłaś tak nawalona, że nawet nie pamiętasz jak Cie uratowałem. Teraz żałuje dobrze by się stało gdyby ten gość cie zgwałcił !-Palnąłem bez namysłu, wziąłem telefon i wróciłem do domu.
Nadszedł wieczór a Laura dalej nie wracała, nie obchodziło mnie to! Niech se robi co chce! Postanowiłem wybrać się do klubu. Tak też zrobiłem. Świetnie się bawiłem i rozerwałem. Wróciłem do domu ok pierwszej. Na łóżku zastałem skuloną Marano.
-Ross dziękuje i przepraszam za to co zrobiłam.-Powiedziała naprawdę szczerze. Pierwszy raz w życiu Marano była dla mnie miła i jeszcze mnie przeprosiła, więc nie mogłem się długo gniewać.
-Nie ma za co, ale obiecaj że będziesz ostrożniejsza
-ok, obiecuje.
Postanowiliśmy obejrzeć film, był to horror, wcale nie taki straszny, ale Laura trzęsła sie ze strachu. Po filmie postanowiliśmy iść spać. Ja ułożyłem się na podłodze a Laura na łóżku.
W środku nocy obudził mnie cichy płacz. oczywiście płakała laura-z nią naprawdę jak z małym dzieckiem.
-Co Ci?-Zapytałem ospale
-Burza, boje się.-Pisnęła. Zwlokłem się z podłogi i wlazłem do łóżka
-Już dobrze?-spytałem
-Psytul!-Przytuliłem Marano, chociaż ostatnio robiłem to i tak zbyt często! Wrogów się nie przytula! Chociaż tak naprawdę nie wiedziałem czy byliśmy jeszcze tymi wrogami czy nie. Ale bylem pewny, że po powrocie wszystko wróci do normy. Wtuleni w siebie zasnęliśmy.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witajcie kochani! Nie spodziewałam się, że tyle osób czyta bloga! Dzięki za tyle komentarzy! Tak naprawdę niespodzianką jest długość rozdziału. najpierw napisałem ten rozdział zupełnie inaczej, ale skasowałam i napisałam tak, żeby się więcej działo! I mam dla was smutna wiadomość, wyjeżdżam na parę dni więc nie będzie rozdziałów, przepraszam :( .
~Weronika
Super rozdział :)
OdpowiedzUsuńCzekam na next :*
świetny :)
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny :)
Fajny, czekam na next ^^
OdpowiedzUsuńSuper:)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że na wyjeździe bd fajnie się bawić i powrócisz do nas z masą pomysłów :-)
OdpowiedzUsuńRozdział jest fajny, ale spodziewałam się czegoś innego :-)
Dawaj szybko next!!!!