Tak więc przyznam wam się, że jestem juz w domu od 2 dni,jednak nie mam totalnie pomysłu na rozdział, bo mam totalnego doła :(. Mianowicie u mnie w mieście młodzierz dzieli się na takich grzeczniutkich z którymi nie ma co robić i na takich co palą, nie tylko papierosy, ale też marihuane i kule. Ja trzymam się z tymi palącymi, ale nie chce być taka jak oni. No i jest taki jeden chlopak który mi naprawdę wydał sie fajny, bo był miły, fajnie sie z mim gadało, mega przystojny :), nie palił papierosów. No a dzisiaj ja się dowiaduje, że on palił marihuane w lesie i go policja zobaczyła i przed nią uciekał tak, że aż potkna się i sobie rękę przecią. I na dodatek dowiedziałm sie, że pali kule. Teraz mam wrażenie że w moim mieście nie ma żadnego fajnego chłopaka.
Tak wiem mieszanie spraw prywatnych w bloga jest żałosne ale po prostu musiałam sie komus wyżalić
I przykro mi nie wiem kiedy bedzie rodział, bo w takim stanie napewno nic nie napiszę
czwartek, 28 sierpnia 2014
środa, 20 sierpnia 2014
rozdzial 7
I wtedy zadzwonił telefon, od razu oderwaliśmy się od siebie. Zmieszana odebrałam telefon, dzwoniła Van
L: Ha... halo!
V: Cześć sistra! Co tam porabiacie z Rossiem?
L: A nooo... myyy.. a pływamy se morówką
V: Coś ty taka zmieszana? Stalo się coś?
L: N... nie, ale muszę już kończyć!
Van już nic nie zdarzyła odpowiedzieć, bo szybko się rozłączyłam. i od razu zaczęłam tłumaczyć się Rossowi.
-Ross, ja nie wiem co to było. Przepraszam!- Było mi strasznie głupio, ale on nic nie odpowiedział, wtedy dokładniej mu się przyjrzałam. i dopiero wtedy zobaczyłam, że ma podkrążone oczy i prawie płacze. A ja mam na tyle dobre serce, że podeszłam do niego i otuliłam ramieniem.
-Ross, co się stało? Zrobiłam coś nie tak?
-Nie................... Ja po prostu tęsknie za Mają. Ona była taka dobra, zawsze mnie wspierała. do tego była taka delikatna i kochana. Zawsze ją wspierałem, a ona mnie. No bo wiesz z kocham moje rodzeństwo, ale się z nim się wiecznie kłócę, z tobą to lepiej nie mówić, a z Majką zawsze się dogadywałem. Mówiłem jej moje sekrety i wiedziałem, że nikomu nie powie. Do póki jej nie poznałem byłem nie zadowolony z mojego życia, bo nie miałem nikogo takiego jak ona....-i tak przez pół godziny wysłuchiwałam zażaleń Rossa, po tym czasie przerwałam, bo po prostu nie mogłam tego słuchać
-Lynch co ty pieprzysz! Mojej siostry prawie wcale nie ma w domu, moi jedyni znajomi to ty kalum, rani i twoje rodzeństwo! Rani i Calum najczęściej nie maja czasu więc siedzę sama! Albo z Rydel! Nawet nigdy nie miałam chłopaka! A ty! Ja Ci zawsze zazdrościłam WSZYSTKIEGO!!! Co z tego, że się kłócisz z rodziną, ciesz się, że ja masz!-Po mojej wypowiedzi Rossa zamurowało
-Ty mi zazdrościsz?!-zapytał zdezorientowany, ja najchętniej gdzieś bym od niego uciekła, ale nie miałam jak, bo przecież byliśmy na tej przeklętej motorówce! więc krzyknęłam:
-Tak zazdroszczę Ci rodziny! A teraz płyń do brzegu w tej chwili!-Ross szybko ruszył. po chwili byliśmy w domu. Rzuciłam się na łózko i chciałam zostać sama, ale przecież nie miałam jak bo Lynch też musiał sie na nim rozwalić. nie zważając na to wybuchnęłam płaczem. Wtuliłam się w Lyncha, bo co mi tam było i tak juz sie ośmieszyłam. leżeliśmy tak do nocy wtedy Ross się odezwał
-Wiesz. tak naprawdę oboje jesteśmy samotni i potrzebujemy przyjaciela, który zawsze będzie przy nas!-stwierdził, nie chciałam go słuchać więc postanowiłam się rozerwać. ogarnęłam się i zrobiłam makijaż, następnie ruszyłam na coś co uwielbiam, mianowicie imprezę! Niech procenty sie poleją!
Oczmi Rossa
Marano gdzieś wyszła siedziałem sam do późna. Kiedy było już sporo po czwartej rano postanowiłem pójść po Laure. Wiedziałem, że na imprezach jest do wszystkiego zdolna. Ruszyłem w stronę najbliższego klubu. Kiedy doszedłem za uwarzyłem, że o tej porze juz prawie wszyscy ulotnili sie z imprezy. Zostali sami tak nawaleni, że niebyli w stanie wrócić do domu i wśród nich pewnie była Laura. Wszędzie panował straszny syf, ale próbowałem na to nie zwarzac i zająłem się szukaniem dziewczyny
Po chwili chodząc po korytarzu usłyszałem cichy jęk Marano, zajrzałem do pokoju z którego się wydobywał. Jakis kolo przytkną ją do ściany, ledwo żywa Lau nawet nie próbowała sie bronić, mruczała tylko pod nosem żeby ją zostawił. Facet najpierw rozerwał jej sukienkę, a potem zaczną dobierać sie do jej stanika. I wtedy w moim umyśle zaczęły krążyć dwa wyjścia
1. Uratować Marano-przynajmniej nie będę miał wyrzutów sumienia
2. Zostawić ją-wtedy może się czegoś nauczy
Ale zlitowałem się nad Lau, wiem że inaczej nie wybaczyłbym sobie do końca życia. Wpadłem do pomieszczenia z impetem i przywaliłem facetowi w policzek tak, że padł na ziemi. Wiozłem dziewczynę na ręce i wybiegłem z klubu. Ledwo żywa Marano coś tam mruczała, ale dokładnie nie wiem co. Kiedy znaleźliśmy się w domu położyłem ją na łóżku, a sam ze zmęczenia rozwaliłem sie obok niej. Po chwili Lara przysunęła się do mnie i zaczęła szeptać do ucha:
-Rosiu, Rosiu może się zabawimy?-po tym zaczęła jeździć palcem po moim torsie.-trochę mnie tym rozbawiła i jednocześnie speszyła
-Marano jesteś pijana! Nie wiesz co mówisz.-Powiedziałem po czym postanowiłem ją nagrać, bo inaczej by mi nie uwierzyła jak bym jej jutro powiedział co wyprawiała. -Lau powiedz do kamery co byś chciała?
-Chciałabym się zabawić! Z tobą Rossiu! Chyba wiesz o co mi chodzi. Co ty na to kotku?-mówiła coraz bardziej przystawiając się do mnie. Była z samym staniku i majtkach, ale chyba i to postanowiła zdjąć.
-Rozbierz mnie Ross no! Szybko!-ciągnęła, po chwili sama zdjęła stanik. Wtedy zacząłem się zastanawiać czy serio nie wykorzystać tego stanu Marano, jednak stwierdziłem, że się nad nią zlituje.
-Dziewczyno ubierz się ty nie wiesz co ty Robisz!-Jednak ona oczywiście nie posłuchała tylko już miała zamiar zdjąć majtki.
-Dosyć! Uspokój się!-Wziąłem moją koszulę i szubko nałożyłem ją na Laure. Wyłączyłem nagrywanie i odłożyłem komórkę na stolik. Oczywiście Marano postanowiła, że ją też zdejmie, ale nie chciałam jej na to pozwolić więc przytrzymałem ją tak żeby nie mogła się ruszyć. Wtedy ona zaczęła się drzeć:
-Puszczaj! No puść żesz mnie w tej chwili!-Wrzeszczała tek chyba z 15 minut, ale zaraz potem zasnęła ze zmęczenia. Ja położyłem się obok niej i obejrzałam sobie przed chwila nagrany film. Musiałem przy tym cały czas powstrzymywać się żeby nie wybuchnąć śmiechem. Mało brakowało żeby nie obudzić Marano, która by znowu zaczęła szaleć.
Postanowiłem zrobić coś żeby Laura choć raz dostała kare za swoje wybryki, długo się nie zastanawiając
wysalałem film Vanessie. Po chwili odpisała:
,,Widze, że szalejecie, pilnuj Laure żeby nie zrobiła nic głupiego''-No super teraz muszę jeszcze zajmować się Marano, Van jej chyba powinna opiekunkę zatrudnić!
Oczami Laury:
Obudziłam się z potężnym bólem głowy, obok mnie spał Lynch z komórką w ręce. Zabrałam mu przedmiot mając zamiar odłożyć go na półkę, jednak zobaczyłam że na wyświetlaczu jest włączony jakiś film. Nie zastanawiając się włączyłam go. To co tam zobaczyłam totalnie mną wstrząsnęło. Ja przystawiająca się do Lyncha bez stanika. Kiedy się opamiętałam wybuchnęłam nie pohamowanym płaczem, jak on mógł mnie nagrać na pewno już to wszystkim wysłał. Wybiegłam z domu i jak najszybciej podążałam przed siebie nie zastanawiając się nawet gdzie idę. Po chwili padam na piasek i wręcz zaczęłam wyć. Moje życie w tej chwili nie miało sensu. Znienawidziłam Lyncha jeszcze bardziej, a co najgorsze zupełnie nie pamiętałam co się działo tamtego wieczoru. Film mi się urwał kiedy po imprezie jakiś facet zaciągną mnie do innego pomieszczania. Siedząc tak na plaży i płacząc przypomniało mi się, że nadal trzymam w ręce telefon Rossa, postanowiłam obejrzeć film jeszcze raz. Po którejś sekundzie nie wytrzymałam i cisnęłam telefon do wody i w tej chwili podbiegł rozwścieczony Lynch
Oczami Rossa:
Zobaczyłem, że Laura, wybiega z domu z płaczem, na dodatek zabierając moją komórkę. Nie zastanawiając się wybiegłem za nią. Dobiegłem do dziewczyny kiedy właśnie wrzucała mój telefon do wody.
-Co ty robisz wariatko! Ja Cie wczoraj uratowałem, a ty tak się odpłacasz?!-krzyknąłem
-Uratowałeś? Chyba raczej ośmieszyłeś debilu!-Mówiła przez łzy
-No tak, byłaś tak nawalona, że nawet nie pamiętasz jak Cie uratowałem. Teraz żałuje dobrze by się stało gdyby ten gość cie zgwałcił !-Palnąłem bez namysłu, wziąłem telefon i wróciłem do domu.
Nadszedł wieczór a Laura dalej nie wracała, nie obchodziło mnie to! Niech se robi co chce! Postanowiłem wybrać się do klubu. Tak też zrobiłem. Świetnie się bawiłem i rozerwałem. Wróciłem do domu ok pierwszej. Na łóżku zastałem skuloną Marano.
-Ross dziękuje i przepraszam za to co zrobiłam.-Powiedziała naprawdę szczerze. Pierwszy raz w życiu Marano była dla mnie miła i jeszcze mnie przeprosiła, więc nie mogłem się długo gniewać.
-Nie ma za co, ale obiecaj że będziesz ostrożniejsza
-ok, obiecuje.
Postanowiliśmy obejrzeć film, był to horror, wcale nie taki straszny, ale Laura trzęsła sie ze strachu. Po filmie postanowiliśmy iść spać. Ja ułożyłem się na podłodze a Laura na łóżku.
W środku nocy obudził mnie cichy płacz. oczywiście płakała laura-z nią naprawdę jak z małym dzieckiem.
-Co Ci?-Zapytałem ospale
-Burza, boje się.-Pisnęła. Zwlokłem się z podłogi i wlazłem do łóżka
-Już dobrze?-spytałem
-Psytul!-Przytuliłem Marano, chociaż ostatnio robiłem to i tak zbyt często! Wrogów się nie przytula! Chociaż tak naprawdę nie wiedziałem czy byliśmy jeszcze tymi wrogami czy nie. Ale bylem pewny, że po powrocie wszystko wróci do normy. Wtuleni w siebie zasnęliśmy.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witajcie kochani! Nie spodziewałam się, że tyle osób czyta bloga! Dzięki za tyle komentarzy! Tak naprawdę niespodzianką jest długość rozdziału. najpierw napisałem ten rozdział zupełnie inaczej, ale skasowałam i napisałam tak, żeby się więcej działo! I mam dla was smutna wiadomość, wyjeżdżam na parę dni więc nie będzie rozdziałów, przepraszam :( .
~Weronika
poniedziałek, 18 sierpnia 2014
Rozdział 6
Oczami Rossa
Pojechaliśmy z Laurą na wskazaną prywatną plaże była naprawdę piękna:
-Wow! Prywatna plaża tylko dla nas! Surfing przez cały dzień i zero fotoreporterów!-nie mogłem się powstrzymać, ale widać było że Marano, oj no znaczy Laura jest w niebo wzięta.
-Ojej, będę mogła opalać się przez cały dzień!-szepnęła
-O ja cie, patrz nasza własna motorówka-krzyknąłem patrząc się na to cudo
-Jej-pisnęła Lau-Kto pierwszy w domu!-Zaczęliśmy biec. Dziewczyna za wszelką cenę chciała mnie przegonić, ale nie miałem zamiaru dawać jej forów więc pierwszy wbiegłem na taras. Zdziwił mnie napis który widniał na ścianie ,,Zapaszmy pary na miesiąc miodowy''.
-Pary?-Powiedziałem na głos w tej chwili dołączyła do mnie zadyszana Marano równie zdziwiona napisem
-Miesiąc miodowy? to wszystko jakieś poplątane, nie mogli nam załatwić normalnego domu a nie jakiejś willi dla par?-zapytała
-Nie wiem, ale cieszmy się z tego co mamy, zobacz jak tu pięknie-mówiłem otwierając drzwi, a Laura aż otworzyła usta z wrażenia.
-Zobacz przysłali nam ubrania, tylko jakie!-Powiedziała podnosząc mega wydekoltowaną kieckę
-Hahaha ja nie narzekam
-Tylko czemu znowu tylko jedno łóżko, stać Disneya na robienie nam takich wakacji, a na domek z dwoma łóżkami już nie?- powiedziała
-Dobra spokojnie będę spał na podłodze, a nie wiem jak ty ale ja idę poserfować!
-Ok, widzimy się na plaży!-rzuciła
Wzięłam deskę i pobiegłem na plaże.
Oczami Laury
Ubrałam się w strój i pobiegłam na plaże. Położyłam się na leżaku i zaczęłam przeglądać strony na tablecie który też przyleciał razem z ciuchami, byłam ciekawa czy piszą coś o mnie, więc zaczęłam przeglądać portale plotkarskie, zobaczyłam już na pierwszej stronie artykuł:
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hahaha wiem jestem podła że przerywam w takim momencie,ale no sami widzicie. Spodziewaliście się?
A no i taki małe ogłoszenie mianowicie: Jeśli pod tym postem będzie co najmniej 10 kom różnych od niepowtarzających się osób, będzie niespodzianka!
Pojechaliśmy z Laurą na wskazaną prywatną plaże była naprawdę piękna:
-Ojej, będę mogła opalać się przez cały dzień!-szepnęła
-O ja cie, patrz nasza własna motorówka-krzyknąłem patrząc się na to cudo
-Jej-pisnęła Lau-Kto pierwszy w domu!-Zaczęliśmy biec. Dziewczyna za wszelką cenę chciała mnie przegonić, ale nie miałem zamiaru dawać jej forów więc pierwszy wbiegłem na taras. Zdziwił mnie napis który widniał na ścianie ,,Zapaszmy pary na miesiąc miodowy''.
-Pary?-Powiedziałem na głos w tej chwili dołączyła do mnie zadyszana Marano równie zdziwiona napisem
-Miesiąc miodowy? to wszystko jakieś poplątane, nie mogli nam załatwić normalnego domu a nie jakiejś willi dla par?-zapytała
-Nie wiem, ale cieszmy się z tego co mamy, zobacz jak tu pięknie-mówiłem otwierając drzwi, a Laura aż otworzyła usta z wrażenia.
-Zobacz przysłali nam ubrania, tylko jakie!-Powiedziała podnosząc mega wydekoltowaną kieckę
-Hahaha ja nie narzekam
-Tylko czemu znowu tylko jedno łóżko, stać Disneya na robienie nam takich wakacji, a na domek z dwoma łóżkami już nie?- powiedziała
-Dobra spokojnie będę spał na podłodze, a nie wiem jak ty ale ja idę poserfować!
-Ok, widzimy się na plaży!-rzuciła
Wzięłam deskę i pobiegłem na plaże.
Oczami Laury
Ubrałam się w strój i pobiegłam na plaże. Położyłam się na leżaku i zaczęłam przeglądać strony na tablecie który też przyleciał razem z ciuchami, byłam ciekawa czy piszą coś o mnie, więc zaczęłam przeglądać portale plotkarskie, zobaczyłam już na pierwszej stronie artykuł:
Ross i Laura-wielki romans
Po zdjęciach Rossa i Laury w łóżku, para postanowiła nie kryć się ze swoimi uczuciami i pojechała do Australii, wynajęli tam sobie PRYWATNĄ plaże, Ville oraz motorówkę-pozazdrościć. Możemy się tylko domyślać co oni tam robią. Czy para planuję dzieci? Tego dowiemy się niebawem
-OMG! Rooossssssssss!!!-Wydarłam się, trochę minęło zanim usłyszał, bo szum wody robił niezły hałas. Kiedy wreszcie przybiegł pokazałam mu artykuł, po przeczytaniu skomentował:
-Hah no nie źle. Nie przejmuj się jesteśmy na wakacjach! Cho przepłyniemy się motorówką.
-Ok!-Wstałam i udałam się w stronę naszej maszyny. Ross podał mi rękę i pomógł wejść.
-Umiesz tym sterować?-zapytałam
-No pewka, nie bój nic.-Odparł i uruchomił silnik, potem ruszyliśmy. Na początku strasznie się darłam, ale później już luz. szaleliśmy na wodzie i świetnie się przy tym dogadywaliśmy
Po pół godzinie stanęliśmy żeby pooglądać zachód słońca. Siadłam na początku motorówki, a zaraz do mnie dołączył Ross, było mi strasznie zimno i najwyraźniej było to widać, bo Ros po chwili otulił mnie swoim ciałem, na początku z przyzwyczajenia wzdrygnęłam się, ale potem zrobiło się całkiem miło. Zapatrzyłam się w jego czekoladowe oczy, a on w moje. Tkwiliśmy tak długą chwilę do puki Ross nie zaczną się do mnie powoli zbliżać. To był impuls, a bijące od niego ciepło tak mnie przyciągało, że też zaczęłam się do niego zbliżać. Nasze twarze dzieliły dosłownie milimetry, jeden ruch i by się zetknęły,a ja o dziwo tego pragnęłam. Bez namysłu przysunęłam się jeszcze bliżej i wtedy nasze usta się zetknęły...~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hahaha wiem jestem podła że przerywam w takim momencie,ale no sami widzicie. Spodziewaliście się?
A no i taki małe ogłoszenie mianowicie: Jeśli pod tym postem będzie co najmniej 10 kom różnych od niepowtarzających się osób, będzie niespodzianka!
niedziela, 17 sierpnia 2014
Rozdział 5
Zaczęłam się miotać, do samolotu została nam godzina.
- O nie, nie ma już czasu żebym poszła do domu po jakieś inne ciuchy, nawet nie zdążymy zadzwonić i zapytać o co w tym wszystkim chodzi!-zaczęłam gadać jak wariatka
-Uspokój się Marano, polecisz w tym co teraz jesteś, resztę rzeczy kupimy na miejscu, a do producenta i rodziny zadzwonimy w locie-Odpowiedział w miarę spokojnie Lynch który już przebierał się przy mnie w lepsze ciuchy.
-Nie zauważyłeś, że jestem w pidżamie?-wrzasnęłam
-O no tak!-Powiedział Ross po czym pobiegł do pokoju Rudel.-Kurde! Zamknięte na klucz! Dam Ci coś swojego-Mówił dalej. Wyciągną z szafy białą koszulę i pasek. Wiedział, że kiedy się stresuje robię się strasznie nieporadna, więc ściągną mi bluzeczkę i nałożył swoją koszulę po czym zawiązał paskiem. Spojrzał na mnie, widać było że jest całkiem zadowolony ze swojej pracy. Chwilę później przerzucił mnie przez ramie, zbiegł na dół i wpakował do samochodu. Jechał jak wariat, a chociaż lotnisko mieliśmy daleko byliśmy na nim po około 45 minutach. Ross wziął mnie na ręce i zaczną biec w stronę samolotu. Ja z wrażenia zasnęłam w jego ramionach.
Obudziłam się już w samolocie i dopiero wtedy uświadomiłam sobie, co się tak naprawdę stało. Lece z Lynchem do Australii na tydzień. On mnie przepierał i do tego niósł. Nie jest dobrze, nie jest dobrze. Z moich rozmyśleń wyrwał mnie szatański głos Lyncha:
-O Lalunia już się obudziła. Musiałem Cie tachać przez pół miasta i jeszcze przebierać, no cóż tak to już jest z małymi dziewczynkami!
-Zamknij się Lynch! Nie wiem jak wytrzymam z tobą tydzień!
-No nie, jak Cie rodzice wychowali? Ja się tak o Ciebie troszczę, a nawet nie usłyszę słowa dziękuje.-Powiedział chytrze Lynch
-Nie mam za co Ci dziękować, wcale nie chciałam żebyś mnie niósł i przebierał, więc powinnam być na Ciebie zła!
-Jak chcesz, ale powinnaś być mi wdzięczna.-Zakończył dyskusje Ross
W trakcie lotu zadzwoniłam jeszcze do Vanessy. Wydawało mi się, że jest nawet zadowolona, że sobie wyjechałam, pinda jedna! Kiedy dolecieliśmy udaliśmy się do wskazanego hotelu.Zostawiliśmy rzeczy i poszliśmy na zakupy. Kiedy kupiliśmy szczoteczki pasty itd poszliśmy kupić ciuchy.Wtedy Ross zapytał mnie:
-Marano, pamiętasz w ogóle dlaczego my się tak nienawidzimy?
-No ba! Dlatego, że jesteś głupkiem, debilem i palantem w jednym!
-Oj weź Laura-słychać było, że moje imię ledwo przechodzi mu przez gardło - Są wakacje, ja naprawdę chciałbym spędzić ten wyjazd w spokoju, więc proszę chociaż przez tydzień bądźmy dla siebie mili.-Prośba Lyncha zrobiła na mnie duże wrażenie, jednym słowem po prostu się tego nie spodziewałam. Ale postanowiłam utrzymać zimną krew.
-Lynch! Ja zawszę próbuję, spędzać czas w spokoju, ale ty i tak zawszę coś zrobisz żeby mnie wkurzyć!
-Marano, nie zachowujmy się jak dzieci, spędźmy miło ten czas i tak będziemy musieli być dla siebie sztucznie mili bo fani i dziennikarze. No więc jak będzie?-To było tak nie podobne do Rossa, że ze zdziwienia otworzyłam paszcze na kilka sekund, co go bardzo rozbawiło.
-Hahaha, bardzo śmieszne!-powiedziałam sarkastycznie -No ale masz racje i tak musimy być mili, więc niech będzie.-Po chwili ugryzłam się w język, omg co ja powiedziałam! Przyznałam rację temu debilowi. No dobra, spokojnie Lau, będę sobie wyobrażać, że go lubię, co mi szkodzi, przez tydzień. Postanowiłam zacząć mój tydzień dobra dla Lyn... Rossa po przez zaczęcie normalniej rozmowy, na tyle normalnej, żeby nie było w niej żadnych wyzwisk.
-Zauważyłeś, że jeszcze nie spotkaliśmy żadnych fotoreporterów, ani fanów?-spytałam i dosłownie w tej samej chwili, do sklepu w którym byliśmy wpadło całe grono dziennikarzy.
-Tak Mara... Laura żadnych dziennikarzy. Chodź schowamy się w przymierzalni.- Tak jak powiedział ukryliśmy się w przebieralni. Jedyny minus był taki, że było tam tak mało miejsca, że staliśmy nie mal wtuleni w siebie. Po paru minutach Ross się odezwał:
-Sprawdźmy czy już sobie poszli.
-Yyy, niby jak? Jeśli otworzymy drzwi to tu wpadną jeśli jeszcze są. A zdjęcie jak RAZEM wychodzimy z przebieralni, było by jednoznacznie!
Dobra spokojnie Lau-Kiedy Ross powiedział do mnie Lau nie wiem czemu zrobiło mi się dziwnie miło-Podniosę Cie i zobaczysz.-Już chciałam odpowiedzieć ,,Nie jeszcze czego'' no ale chyba nie miałam innego wyjścia. Ross podniósł mnie. Na szczęście dziennikarze już sobie poszli. Szybko wybiegliśmy ze sklepu i pobiegliśmy z stronę wyjścia, niestety zapomnieliśmy, że mieliśmy przy sobie ubrania ze sklepu wiec kiedy przebiegaliśmy przez bramkę ona zaczęła pikać. Zaczęli za nami biec ochroniarze, a za nimi dziennikarze. No super po prosu świetny pościg! Biegliśmy tak aż do hotelu. W recepcji wzięliśmy nasze wcześniej pozostawione rzeczy. I udaliśmy się do naszego pokoju. Spojrzeliśmy na siebie i wybuchnęliśmy śmiechem.
-Boże, Ross co to miało być?-zapytałam roześmiana-Haha sam nie wiem, jakiś impuls, e a tak w ogóle to dlaczego mamy tylko jeden pokój?-zapytał już trochę spokojniej Ross
-No właśnie nie wiem, zadzwonię do Disneya i zaraz to wyjaśnię!-Wybrałam numer i zadzwoniłam do mojego szefa Dicka
D:O hej Lau, co tam u was, chyba świetnie się bawicie.
L:Niby czemu tak uważasz?
D: Przed chwilą do internetu trafiły zdjęcia na których wchodzicie razem do przepierali, albo ja uciekacie od ochroniarzy cali roześmiani.
L:O jacie czyli jednak je zrobili, no dobra nie ważne, dzwonie ponieważ mamy w hotelu tylko jeden pokój!
D: A właśnie zaszły zmiany. Wynajęliśmy wam całą jedną z plaż na której czeka na was domek!
L:Ooo to fajnie, tylko przecież przyjechaliśmy tu promować serial, a jak będziemy mieć plaże tylko dla nas to przecież nikt nie zrobi nam zdjęć.
D: Tak, więc wiecie pójdźcie czasem na jakąś imprezę czy na zakupy, tylko grzecznie!
L:Tak jasne! Pa
D: Przysłałem Ci adres esemesem! Pa!
W tym czasie u Rydel i Vanessy
Oczami widza:
Dziewczyny siedziały w domu Marano i o czymś wesoło gawędziły:
-Van nasz plan się udał, zobacz bawią się razem.-Powiedziała Rydel pokazując zdjęcia na laptopie
-Hoho, nie źle! A i wiesz że wczoraj bez wiedzy młodej byłam tam i urządziłam im dom na plaży, normalnie fantastic romantic!-Zaśmiała się Van
-No i co wszystko tak jak planowałyśmy?
-Dokładnie: Jedno małżeńskie łoże, świeczki, płatki róż, dżakuzi, Zobacz dali mi zdjęcie wygląda to mniej więcej tak:
tylko że zamiast wanny jest dżakuzi i poprosiłam żeby wynieśli kanapę i fotel-skończyła swoją wypowiedz Van
-A sprawdzałaś prognozę pogody?-dopytywała się Rudel
-Tak dzisiaj w nocy ma być nich burza. A no i dzwonił Disk, mówił że w nocy odetną im prąd, no bo wiesz przy świecach będzie romantyczniej!
Obie dziewczyny uśmiechnęły się i przybiły sobie piątkę
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No cóż, wielka niespodzianka czeka was w następnym rozdziale, ale możecie się domyślać co to będzie. Jak myślicie co się może wydarzyć? A no i jeszcze strasznie mi się ostatnio nudzi więc jak macie jakieś pytania, lub pomysły to piszcie. Jeśli chcecie napisać do mnie prywatną wiadomość np. o pomyśle na rozdział lub chcecie mnie o coś zapytać to piszcie na specjalnie założony e-mail : falszywyksiaze@o2.pl Pozderki
~Weronika
czwartek, 14 sierpnia 2014
Rozdział 4 ,,twoje łóżko tak ładnie pachnie''-Laura
Obudziłam się całkiem wyspana, spojrzałam na telefon, dochodziła 13, trochę sobie pospałam. Chwilę później do mojego pokoju biegła Van.
-Wstawaj, wariatko, wiesz jak Ci dokopie! Coś ty narobiła! Jak mogłaś mi nie powiedzieć!-Zaczęła wrzeszczeć. Jak można być tak niewyrozumiałym dla ludzi którzy dopiero wstali?
-O co Ci w ogóle chodzi?
-Nie wiesz o co chodzi to sobie przeczytaj!-Krzyknęła Van, następnie rzuciła we mnie tabletem i wyszła.Wzięłam tablet i zaczęłam przeglądać otwarte strony,a tam... OMG Nagłówek na stronie: Raura-Wielki romans, niżej widniało zdjęcie mnie i Rossa śpiących w objęciach, następnie przejrzałam parę innych stron, wszędzie huczało o naszym ''romansie''. I skąd oni mieli te zdjęcia??? Zerwałam się z łóżka i nawet się nie przebierając pojechałam do Lynchów.
Bez pukania w moich różowych kapciach i piżamce w świnki wlazłam do domu Lynchów, całe rodzeństwo siedziało na kanapie i oglądało jakiś film. Na mój widok wyglądali jak by im zaraz miały gały wypaść. Nie zważając na to rzuciłam im tablet.
-Kto z was wstawił to zdjęcie?-Z początku nie wiedzieli o co chodzi, ale kiedy przeczytali co było na strące, chyba zaczaili.
-Kto z was dał to do neta powaleńcy!!!???-Zaczną się drzeć Ross
-To nie ja!-Powiedzieli wszyscy na raz
Oczami Rossa
Całe zajście przerwał telefon od Mai
Ros: Boże Maja zapewne widziałaś te zdjęcia, ale to nie tak..
Maja: Zamknij się, nie chce Cie znać, to koniec Ross
Chwilę później się rozłączyła, siadłem na kanapie i włożyłem twarz w dłonie.
Oczami Lau
Dzień zleciał na pocieszaniu Rossa i kłótniach, więc wieczorem chcieliśmy się jakoś wyluzować postanowiliśmy zagrać w prawda czy wyzwanie. Najpierw wypadło na Rikera.
-Zadzwoń do babci i powiedz że chcesz ją przelecieć.-Wycedziła Rydel, wszyscy prócz Rikera wybuchnęli śmiechem. Chłopak najpierw się sprzeciwiał, ale ostatecznie się zgodził . Chyba ze dwadzieścia minut szukał telefonu, po czym stwierdził:
-Wiecie, ja chyba wiem skąd te zdjęcia znalazły się w necie.
-Ty gnoju to ty je wstawiłeś?-Wrzasną Ross
-Nie, nie no co ty, zostawiłem telefon w takim sklepie. A miałem w nim te foty.-Wypowiedział skruszony, ale ja nie wytrzymałam, normalnie chciałam mu wydłubać oczy. Rzuciłam się na niego i już wbiłam pazury w ślepia Rikera kiedy on zrzucił mnie na podłogę. Nic dalej nie pamiętam bo chyba straciłam przytomność
Obudziłam się na łóżku Lyncha, mmm jak ono ładnie pachnie. Laura nie myśl tak, nie wolno!-skarciłam się.
-O czym nie możesz myśleć?-Zapytał siedzący przy mnie Ross, wtedy uświadomiłam sobie że wypowiedziałam to na głos. Nie miałam siły wymyślać wymówek więc palnęłam:
-O tym, że twoje łóżko tak ładnie pachnie.
-A pachnie?-zapytał ożywiony
-Skończ! Co się tak w ogolę stało?-Zapytałam
-Nie pamiętasz-zaśmiał się-Rzuciłaś się na Rikera i chciałaś wydłubać mu oczy i kiedy zaczęłaś wbijać mu pazury to on Cię zrzucił i zemdlałaś. Przeniosłem Cię tutaj, a moje rodzeństwo pojechało odkręcać tą całą sprawę ze zdjęciami.-Powoli wszystko zaczęło mi się przypominać.
-I mam dla Ciebie jeszcze jedną wiadomość-mówił dalej Ross-Przyszedł jakiś list od producenta, zaadresowany do nas obu ( Nie wiem czy można adresować list do dwóch osób, ale pomińcie ten głupi fakt XD-od aut.)-to dawaj-powiedziałam i od razu dorwałam się do listu. Zaczęłam czytać na głos:
-,,Moi drodzy, przepraszam, że znowu zajmuje wam wakacje, ale wcześniej byłem tek zaganiany, że zapomniałem wam powiedzieć, mianowicie w ramach promowania serialu wyjeżdżacie na tydzień do Australii, oczywiście razem. Macie robić dużo zdjęć i wrzucać na instagram i twwiter. W kopercie są też wasze bilety na samolot i plan wyjazdu. Wylatujecie w Sobotę o 23:30. Pozdrawiam'' Nieeeeee-zaczęłam się drzeć-tylko nie to!
-E Marano kiedy wylatujemy?-zapytał dziwnie Lynch, spojrzałam jeszcze raz na list
-O boże, to dzisiaj!
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Przepraszam że tak długo nie pisałam, po prostu mega długo nie miałam weny. Ale wena wróciła i mówię wam następny rozdział będzie bombowy! Z tego zbytnio zadowolona nie jestem, ale cóż, bywa. A no i chciałabym powiedzieć, że bardzoooooo się ciesze z tak dużej liczby komentarzy, to dzięki nim miałam pomysł na następny rozdział.
-Wstawaj, wariatko, wiesz jak Ci dokopie! Coś ty narobiła! Jak mogłaś mi nie powiedzieć!-Zaczęła wrzeszczeć. Jak można być tak niewyrozumiałym dla ludzi którzy dopiero wstali?
-O co Ci w ogóle chodzi?
-Nie wiesz o co chodzi to sobie przeczytaj!-Krzyknęła Van, następnie rzuciła we mnie tabletem i wyszła.Wzięłam tablet i zaczęłam przeglądać otwarte strony,a tam... OMG Nagłówek na stronie: Raura-Wielki romans, niżej widniało zdjęcie mnie i Rossa śpiących w objęciach, następnie przejrzałam parę innych stron, wszędzie huczało o naszym ''romansie''. I skąd oni mieli te zdjęcia??? Zerwałam się z łóżka i nawet się nie przebierając pojechałam do Lynchów.
Bez pukania w moich różowych kapciach i piżamce w świnki wlazłam do domu Lynchów, całe rodzeństwo siedziało na kanapie i oglądało jakiś film. Na mój widok wyglądali jak by im zaraz miały gały wypaść. Nie zważając na to rzuciłam im tablet.
-Kto z was wstawił to zdjęcie?-Z początku nie wiedzieli o co chodzi, ale kiedy przeczytali co było na strące, chyba zaczaili.
-Kto z was dał to do neta powaleńcy!!!???-Zaczną się drzeć Ross
-To nie ja!-Powiedzieli wszyscy na raz
Oczami Rossa
Całe zajście przerwał telefon od Mai
Ros: Boże Maja zapewne widziałaś te zdjęcia, ale to nie tak..
Maja: Zamknij się, nie chce Cie znać, to koniec Ross
Chwilę później się rozłączyła, siadłem na kanapie i włożyłem twarz w dłonie.
Oczami Lau
Dzień zleciał na pocieszaniu Rossa i kłótniach, więc wieczorem chcieliśmy się jakoś wyluzować postanowiliśmy zagrać w prawda czy wyzwanie. Najpierw wypadło na Rikera.
-Zadzwoń do babci i powiedz że chcesz ją przelecieć.-Wycedziła Rydel, wszyscy prócz Rikera wybuchnęli śmiechem. Chłopak najpierw się sprzeciwiał, ale ostatecznie się zgodził . Chyba ze dwadzieścia minut szukał telefonu, po czym stwierdził:
-Wiecie, ja chyba wiem skąd te zdjęcia znalazły się w necie.
-Ty gnoju to ty je wstawiłeś?-Wrzasną Ross
-Nie, nie no co ty, zostawiłem telefon w takim sklepie. A miałem w nim te foty.-Wypowiedział skruszony, ale ja nie wytrzymałam, normalnie chciałam mu wydłubać oczy. Rzuciłam się na niego i już wbiłam pazury w ślepia Rikera kiedy on zrzucił mnie na podłogę. Nic dalej nie pamiętam bo chyba straciłam przytomność
Obudziłam się na łóżku Lyncha, mmm jak ono ładnie pachnie. Laura nie myśl tak, nie wolno!-skarciłam się.
-O czym nie możesz myśleć?-Zapytał siedzący przy mnie Ross, wtedy uświadomiłam sobie że wypowiedziałam to na głos. Nie miałam siły wymyślać wymówek więc palnęłam:
-O tym, że twoje łóżko tak ładnie pachnie.
-A pachnie?-zapytał ożywiony
-Skończ! Co się tak w ogolę stało?-Zapytałam
-Nie pamiętasz-zaśmiał się-Rzuciłaś się na Rikera i chciałaś wydłubać mu oczy i kiedy zaczęłaś wbijać mu pazury to on Cię zrzucił i zemdlałaś. Przeniosłem Cię tutaj, a moje rodzeństwo pojechało odkręcać tą całą sprawę ze zdjęciami.-Powoli wszystko zaczęło mi się przypominać.
-I mam dla Ciebie jeszcze jedną wiadomość-mówił dalej Ross-Przyszedł jakiś list od producenta, zaadresowany do nas obu ( Nie wiem czy można adresować list do dwóch osób, ale pomińcie ten głupi fakt XD-od aut.)-to dawaj-powiedziałam i od razu dorwałam się do listu. Zaczęłam czytać na głos:
-,,Moi drodzy, przepraszam, że znowu zajmuje wam wakacje, ale wcześniej byłem tek zaganiany, że zapomniałem wam powiedzieć, mianowicie w ramach promowania serialu wyjeżdżacie na tydzień do Australii, oczywiście razem. Macie robić dużo zdjęć i wrzucać na instagram i twwiter. W kopercie są też wasze bilety na samolot i plan wyjazdu. Wylatujecie w Sobotę o 23:30. Pozdrawiam'' Nieeeeee-zaczęłam się drzeć-tylko nie to!
-E Marano kiedy wylatujemy?-zapytał dziwnie Lynch, spojrzałam jeszcze raz na list
-O boże, to dzisiaj!
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Przepraszam że tak długo nie pisałam, po prostu mega długo nie miałam weny. Ale wena wróciła i mówię wam następny rozdział będzie bombowy! Z tego zbytnio zadowolona nie jestem, ale cóż, bywa. A no i chciałabym powiedzieć, że bardzoooooo się ciesze z tak dużej liczby komentarzy, to dzięki nim miałam pomysł na następny rozdział.
wtorek, 5 sierpnia 2014
Rozdział 3
Oczami Rydel
Wróciliśmy z jeziora trochę wcześniej niż planowaliśmy. Oczywiście moi ''kochani bracia'' zamiast iść się rozpakować rozwalili się na kanapie w salonie, ja zatem postanowiłam sprawdzić co u Rossa. Uchyliłam drzwi od jego pokoju, bo chciałam sprawdzić czy jeszcze śpi, ale to co ujrzałam mega mnie zaskoczyło. Ross leżał przytulony z Lau. Od razu do głowy przyszło mi pełno pomysłów co mogło się stać. Jednak po chwili namysłu stwierdziłam, że albo po tym wywiadzie się pogodzili, chociaż pogodzili to chyba za mało powiedziane, albo się tak napili, że nie mieli pojęcia co robią. Od razu zawołałam do mnie braci. Na widok Rossiego i Laury od razu zaczęli gwizdać i wymyślać głupie historie co tu się wczoraj działo, potem wszyscy napstrykali im mnóstwo fotek.
Oczami Laury
Obudziłam się wtulona w coś ładnie pachnącego. Otworzyłam oczy, tym czymś był nikt inny tylko Lynch. W tej chwili przypomniały mi się wszystkie zdarzenia z wczoraj. Poczułam obrzydzenie, ale przede wszystkim też wstyd. Jak mogłam się tak zbłaźnić. Do o koła nas stali Riker, Rocky i Rydel, widać było że mają z nas niezłą beke.
-O Lau obudziła się! Widzę kochana, że już się trochę bardziej lubicie.-Zaśmiała się Rydel, chciałam odpowiedzieć ''to źle widzisz'' ale w tej chwili obudził się Lynch. W pierwszej chwili widać było, że jest zdezorientowany, ale chwilę później oprzytomniał. Następnie zostaliśmy zasypani pytaniami.
-Jesteście razem?
-Dlaczego spaliście razem?
-Pogodziliście się?
-Uprawialiście seks?-Riker jak zawsze musiał palnąć coś głupiego
-Jak to się stało, że Laura została na noc?....-itd
Oczami Rossa
Strasznie wkurzyły mnie głupie podejrzenia mojego rodzeństwa, więc już zamierzałem opowiedzieć jak to Marano przyszła do mnie do łóżka cała poryczana, bo bała się burzy, ale przypadkowo na nią spojrzałem. Patrzyła na mnie błagalnym spojrzeniem, no dobra niech wie, że umiem być miły-pomyślałem.
-EEEE.... Założyłem się z Marano czy dotrwa do rana jeśli będziemy spali w jednym łóżko. Brawo Marano udało Ci się, wygrałaś, możesz już sobie pójść.
-Ok-odpowiedziała, po czym poszła do łazienki się przebrać, kiedy wróciła pożegnała się z moim rodzeństwem i poszła w stronę wyjścia. Wszyscy stali jak wryci i się na mnie gapili, przeraziło mnie to, więc bez namysłu rzuciłem:
-Odprowadzę ją.-I pobiegłem za Marano.
Oczami Laury
Odwróciłam się bo usłyszałam, że ktoś za mną biegnie. Był to ku mojemu zdziwieniu Lynch.
-Co ty ty robisz?-Spytałam
-Odprowadzę Cię!-Wkurzyło mnie to co powiedział
-Już nie musisz się tak na de mną litować Lynch!-krzyknęłam
-Nie lituje się! Po prostu nie mam ochoty siedzieć z moją rodziną która się na mnie gapi jak na wariata!-Zamilkłam po chwili Lynch zaproponował:
-Może Cię odwiozę, bo zanim dojdziemy to trochę minie.-Oczywiście miałam ochotę się mu sprzeciwić, ale że nie chciało się drałować przez miasto z tym debilem, więc się zgodziłam. Kiedy wsiedliśmy do samochodu postanowiłam zadzwonić do Vanessy i wytłumaczyć jej dlaczego nie wróciłam na noc.
-Halo! Hej Van, przez tą burze zostałam na noc u Lynchów
-Mogłaś chociaż zadzwonić! Wiesz jak się martwiłam!-skarciła mnie
-Sorry, za chwilę będę w domu.
-Wybaczam, a masz klucz? Bo mnie nie ma.
-Powinnam mieć, a gdzie jesteś?
-wybrałam się na małe zakupy, więc do zobaczenia wieczorem, pa
-pa.-Powiedziałam po czym się rozłączyłam, znając Van małe zakupy to ogromne zakupy. No ale jej kasa jej sprawa. Po chwili postanowiłam poszukać kluczy do domu, przeszukałam całą torebkę i wszystkie kieszenie i nic.
-Cholera!-Wymsknęło mi się
-Co się tak denerwujesz Marano?-Zapytał rozbawiony całą tą sytuacją Lynch
-Zgubiłam klucze do domu, a Van będzie dopiero wieczorem.
-No nie źle, więc chyba jednak nie odwozić Cię do domu?-zapytał, wciąż nie wiadomo czemu taki wesoły. Zaczęłam się zastanawiać co będę robić przez cały dzień. Nie wiem czemu wpadłam na tak głupi pomysł.
-Lynch, a może spędzimy ten dzień razem?-sama nie wiem czemu spytałam, chyba po prostu wolałam być z Lynchem niż sama
-Od kiedy ty chcesz spędzać ze mną czas?-wzruszyłam ramionami-No dobra, ale tylko dlatego, że nie chce żeby moja rodzina zasypała mnie pytaniami.-O dziwo nawet się ucieszyłam, że spędzę z Lynchem czas. Postanowiliśmy wybrać się do galerii i kupić prezent dla Rockiego, bo zbliżały się jego urodziny. Przyznam, że bawiłam się z Rossem świetnie, wygłupialiśmy się i śmieliśmy. Później poszliśmy do kawiarni na lody tam podeszło do nas parę małych fanek.
-Pseplasam, mozemy sobie w wami zlobic zdjęcie?-Zapytała jedna z dziewczynek
-Oczywiście-Zgodził się Ross, my nigdy nie odmawiamy swoim fanom, stanęliśmy objęci, a przed nami ustawiły się dziewczynki. Po zrobieniu zdjęć jedna z nich zapytała:
-Ross, a pocałujesz Laurę?-Byłam pewna że tego nie zrobi. Ale Lynch ni stąd ni zowąd wbił mi się w usta, przyznam było przyjemnie, ale to mój największy wróg, nie miałam zamiaru odwzajemnić pocałunku. Kiedy wreszcie ten wariat się ode mnie oderwał a dzieci odeszły, dałam mu z liścia i wybiegłam z kawiarni. Lynch oczywiście wybiegł za mną.
-Co się tak denerwujesz Marano?- jeszcze miał czelność zapytać.
-O ty już dobrze wiesz.-Wrzasnęłam
-Nie przesadzaj to tylko pocałunek.
-Tylko pocałunek? Ciekawe co na to powie Maja?-zapytam jeszcze bardziej rozzłoszczona
-Omg, Maja zupełnie zapomniałem. Błagam nie mów jej.
-Jasne muszę już iść, nara Lynch.-Pożegnałam się
-Pa!
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jeju jestem mega nie zadowolona z tego rozdziału! Po prostu trochę nie chciało mi się go pisać i się zmuszałam, ale już w następnym się rozkręci. No ale ostateczną ocenę zostawiam wam. Pozdro!
Wróciliśmy z jeziora trochę wcześniej niż planowaliśmy. Oczywiście moi ''kochani bracia'' zamiast iść się rozpakować rozwalili się na kanapie w salonie, ja zatem postanowiłam sprawdzić co u Rossa. Uchyliłam drzwi od jego pokoju, bo chciałam sprawdzić czy jeszcze śpi, ale to co ujrzałam mega mnie zaskoczyło. Ross leżał przytulony z Lau. Od razu do głowy przyszło mi pełno pomysłów co mogło się stać. Jednak po chwili namysłu stwierdziłam, że albo po tym wywiadzie się pogodzili, chociaż pogodzili to chyba za mało powiedziane, albo się tak napili, że nie mieli pojęcia co robią. Od razu zawołałam do mnie braci. Na widok Rossiego i Laury od razu zaczęli gwizdać i wymyślać głupie historie co tu się wczoraj działo, potem wszyscy napstrykali im mnóstwo fotek.
Oczami Laury
Obudziłam się wtulona w coś ładnie pachnącego. Otworzyłam oczy, tym czymś był nikt inny tylko Lynch. W tej chwili przypomniały mi się wszystkie zdarzenia z wczoraj. Poczułam obrzydzenie, ale przede wszystkim też wstyd. Jak mogłam się tak zbłaźnić. Do o koła nas stali Riker, Rocky i Rydel, widać było że mają z nas niezłą beke.
-O Lau obudziła się! Widzę kochana, że już się trochę bardziej lubicie.-Zaśmiała się Rydel, chciałam odpowiedzieć ''to źle widzisz'' ale w tej chwili obudził się Lynch. W pierwszej chwili widać było, że jest zdezorientowany, ale chwilę później oprzytomniał. Następnie zostaliśmy zasypani pytaniami.
-Jesteście razem?
-Dlaczego spaliście razem?
-Pogodziliście się?
-Uprawialiście seks?-Riker jak zawsze musiał palnąć coś głupiego
-Jak to się stało, że Laura została na noc?....-itd
Oczami Rossa
Strasznie wkurzyły mnie głupie podejrzenia mojego rodzeństwa, więc już zamierzałem opowiedzieć jak to Marano przyszła do mnie do łóżka cała poryczana, bo bała się burzy, ale przypadkowo na nią spojrzałem. Patrzyła na mnie błagalnym spojrzeniem, no dobra niech wie, że umiem być miły-pomyślałem.
-EEEE.... Założyłem się z Marano czy dotrwa do rana jeśli będziemy spali w jednym łóżko. Brawo Marano udało Ci się, wygrałaś, możesz już sobie pójść.
-Ok-odpowiedziała, po czym poszła do łazienki się przebrać, kiedy wróciła pożegnała się z moim rodzeństwem i poszła w stronę wyjścia. Wszyscy stali jak wryci i się na mnie gapili, przeraziło mnie to, więc bez namysłu rzuciłem:
-Odprowadzę ją.-I pobiegłem za Marano.
Oczami Laury
Odwróciłam się bo usłyszałam, że ktoś za mną biegnie. Był to ku mojemu zdziwieniu Lynch.
-Co ty ty robisz?-Spytałam
-Odprowadzę Cię!-Wkurzyło mnie to co powiedział
-Już nie musisz się tak na de mną litować Lynch!-krzyknęłam
-Nie lituje się! Po prostu nie mam ochoty siedzieć z moją rodziną która się na mnie gapi jak na wariata!-Zamilkłam po chwili Lynch zaproponował:
-Może Cię odwiozę, bo zanim dojdziemy to trochę minie.-Oczywiście miałam ochotę się mu sprzeciwić, ale że nie chciało się drałować przez miasto z tym debilem, więc się zgodziłam. Kiedy wsiedliśmy do samochodu postanowiłam zadzwonić do Vanessy i wytłumaczyć jej dlaczego nie wróciłam na noc.
-Halo! Hej Van, przez tą burze zostałam na noc u Lynchów
-Mogłaś chociaż zadzwonić! Wiesz jak się martwiłam!-skarciła mnie
-Sorry, za chwilę będę w domu.
-Wybaczam, a masz klucz? Bo mnie nie ma.
-Powinnam mieć, a gdzie jesteś?
-wybrałam się na małe zakupy, więc do zobaczenia wieczorem, pa
-pa.-Powiedziałam po czym się rozłączyłam, znając Van małe zakupy to ogromne zakupy. No ale jej kasa jej sprawa. Po chwili postanowiłam poszukać kluczy do domu, przeszukałam całą torebkę i wszystkie kieszenie i nic.
-Cholera!-Wymsknęło mi się
-Co się tak denerwujesz Marano?-Zapytał rozbawiony całą tą sytuacją Lynch
-Zgubiłam klucze do domu, a Van będzie dopiero wieczorem.
-No nie źle, więc chyba jednak nie odwozić Cię do domu?-zapytał, wciąż nie wiadomo czemu taki wesoły. Zaczęłam się zastanawiać co będę robić przez cały dzień. Nie wiem czemu wpadłam na tak głupi pomysł.
-Lynch, a może spędzimy ten dzień razem?-sama nie wiem czemu spytałam, chyba po prostu wolałam być z Lynchem niż sama
-Od kiedy ty chcesz spędzać ze mną czas?-wzruszyłam ramionami-No dobra, ale tylko dlatego, że nie chce żeby moja rodzina zasypała mnie pytaniami.-O dziwo nawet się ucieszyłam, że spędzę z Lynchem czas. Postanowiliśmy wybrać się do galerii i kupić prezent dla Rockiego, bo zbliżały się jego urodziny. Przyznam, że bawiłam się z Rossem świetnie, wygłupialiśmy się i śmieliśmy. Później poszliśmy do kawiarni na lody tam podeszło do nas parę małych fanek.
-Pseplasam, mozemy sobie w wami zlobic zdjęcie?-Zapytała jedna z dziewczynek
-Oczywiście-Zgodził się Ross, my nigdy nie odmawiamy swoim fanom, stanęliśmy objęci, a przed nami ustawiły się dziewczynki. Po zrobieniu zdjęć jedna z nich zapytała:
-Ross, a pocałujesz Laurę?-Byłam pewna że tego nie zrobi. Ale Lynch ni stąd ni zowąd wbił mi się w usta, przyznam było przyjemnie, ale to mój największy wróg, nie miałam zamiaru odwzajemnić pocałunku. Kiedy wreszcie ten wariat się ode mnie oderwał a dzieci odeszły, dałam mu z liścia i wybiegłam z kawiarni. Lynch oczywiście wybiegł za mną.
-Co się tak denerwujesz Marano?- jeszcze miał czelność zapytać.
-O ty już dobrze wiesz.-Wrzasnęłam
-Nie przesadzaj to tylko pocałunek.
-Tylko pocałunek? Ciekawe co na to powie Maja?-zapytam jeszcze bardziej rozzłoszczona
-Omg, Maja zupełnie zapomniałem. Błagam nie mów jej.
-Jasne muszę już iść, nara Lynch.-Pożegnałam się
-Pa!
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jeju jestem mega nie zadowolona z tego rozdziału! Po prostu trochę nie chciało mi się go pisać i się zmuszałam, ale już w następnym się rozkręci. No ale ostateczną ocenę zostawiam wam. Pozdro!
~Weronika
poniedziałek, 4 sierpnia 2014
Co dodać? Co usunąć?
Jak zapewne widać na mim blogu dzisiaj wiele się zmieniło! Dodałam strony ( Rozdziały i bohaterzy), tło (nie miałam na nie pomysłu bo nie na zdjęć na których wyglądają ja by się nienawidzili) oraz obserwatorów. Nie wiem jak usunąć kod obrazkowy, więc jeśli chcecie żeby go nie było to napiszcie jak go się usuwa :) .Za zmotywowanie mnie do pracy (po przez komentarze) dziękuje Klaudii Yeah, Muci i Ani Fance, super że powiedziałyście co dodać :) jeszcze raz wielkie dzięki.
I pytanie : Czy mam coś jeszcze zmienić, dodać lub usunąć?
I pytanie : Czy mam coś jeszcze zmienić, dodać lub usunąć?
~Weronika
Rozdział 2
-Czy nie chcielibyście ze sobą chodzić? Pytam bo wszędzie krążą plotki, że jesteście w sobie zakochani, więc dlaczego się nie zwiążecie?-ups, takiego pytania reżyser nie przemyślał, nie miałem pojęcia co mam odpowiedzieć, Marono najwidoczniej też, bo nawet zapomniała o uśmiechaniu się. Oczywiście chciałbym odpowiedzieć ,,nie, nie i jeszcze raz nie'' ale reżyser chyba by mnie zabił, ale nie wiedziałem czy wole śmierć czy powiedzieć że rzekomo kocham Marano, chociaż jak bym to zrobił reżyser był by w niebo wzięty, zapewne nie tylko on, ale tysiące fanek raury pękało by ze szczęścia. Ale nie, nigdy w życiu nie powiem że kocham Laure, ok mogę udawać, że się przyjaźnimy, ale kochamy? O nie nie nie to milion razy za wiele. Po prostu nie da się nienawidząc kogoś udawać że się go kocha 24h na dobę!
Z moich rozmyśleń wyrwało mnie chrząkniecie Kim, spojrzałem na Marano, widać było że jest przerażona i zapewne miałbym z tego ogromną satysfakcję gdybym nie czuł tego samego. Pierwszy raz w życiu byłem sparaliżowany przez strach, ale po chwili do głowy przyszło mi wyjście z sytuacji.
-Nad tym musimy jeszcze się zastanowić-powiedziałem mrugając do Marano (oczywiście tak żeby kamera to ujęła) na twarz dziewczyny wrócił uśmiech, co mnie o dziwo ucieszyło
-Odpowiemy następnym razem-Dodała Laura, oczywiście oboje byliśmy pewni, że następnego razu nie będzie
-Super w takim razie zapraszam was za miesiąc do mojego studia.-Odpowiedziała Kim, po czym mi i Marano chyba wyskoczyły gałki oczne.
-Ja... Jasne będziemy-odpowiedziałem, następnie szybko pożegnaliśmy się z Kim i wyszliśmy. Weszliśmy do mojego samochodu jak oparzeni, szybko odjechałem,nie patrząc nawet gdzie jadę, spojrzałem na Marano i strasznie się wystraszyłem wyglądała jakby zemdlała, zatrzymałem się na pierwszym lepszym parkingu, wybiegłem z samochodu i otworzyłem drzwiczki od strony pasażera, po czym wyciągnięciem dziewczynę na świeże powietrze, w tej chwili z jej dłoni wypadło opakowanie leków uspokajających.
-Boże ile ona tego wzięła?-Widziałem jakie ilości połykała na planie, po chwili Laura otworzyła oczy
-Ross? Słabo mi.-Powiedziała po czym znowu straciła przytomność. Byłem tak oszołomiony, że nie zastanawiałem się co robię, s powrotem wpakowałem Marano do samochodu, a zamiast do szpitala pojechałem do domu, myślą, że zastanę tam Rydel, która nam pomoże. Kiedy dojechałem wziąłem Laurę na ręce i popędziłem do domu, oczywiście nikogo w nim nie było, położyłem ją na łóżko w moim pokoju, po czym zacząłem się zastanawiać co robi się w takiej sytuacji (oczywiście nawet nie przyszło mi do głowy żeby ją zawieść do szpitala XD ) Ze ze zdenerwowania wypiłem parę kieliszków wódki. Po chwili namysłu wziąłem ją na ręce i zacząłem lulać jak małą dziewczynkę, moja cała nienawiść się ulotniła.
-Laura, Laurka, obudź się, proszę, Laura...Błagam obudź się a w tej durnej telewizji powiem wszystko co zechcą, nawet że Cie kocham, tylko się obudź się. Po chwili oczy dziewczyny otworzyły się
-Naprawdę, powiesz że mnie kochasz? -zapytała swoim podłym głosem
-Nigdy!!!!!!! Ale ty lepiej komuś powiedz, że uzależniłaś się od tych leków, przyznaj się, ile ich wzięłaś?
-Uuuu, martwiłeś się o mnie-ciągnęła swoją głupią gadkę
-Nieee-Skłamałem-Ale uzależniłaś się od jakiś leków, jak umrzesz, to nie będzie serialu, a ja nie będę miał kasy!-Wybrnąłem z sytuacji po czy Marano posłała mi jedno ze spojrzeń typu: Też mam Cie w dupie!
-Po 1 Nie uzależniłam się jestem świadoma, że czasami z nimi przesadzam! Po 2 To nie twoja sprawa,a po 3 rusz dupę i odwiedź mnie do domu!-Nie chciałem się przyznać jej że piłem, ale chyba nie miałem wyjścia
-Nie mogę, trochę wypiłem
-No świetnie teraz muszę iść na piechtę!-Wrzasnęła rozwścieczona Marono, a jeszcze niedawno była grzeczną śpiącą dziewczynką
Oczami Laury:
Po prostu świetnie! Do domu miałam półtora godziny drogi, ale wolałam iść niż czekać jak ten debil wytrzeźwieje, ledwo zdarzyłam otworzyć drzwi kiedy luną deszcz, a chwilę później pojawiły się błyski i grzmoty.
-Nieeee-Jęknęłam
-O chyba jednak spędzimy ze sobą trochę czasu- wycedził złowieszczo Ross,a po chwili zgasło światło, spojrzałam na komórkę oho nie spodziewałam się że już 20, to pewnie dlatego tak ciemno. Lynch jak by tego było mało wygrzebał jakieś świeczki, no tak nie ma to ja romantyczny nastój kiedy jest się na maxsa wkurzonym!!!
- Może jakoś wykorzystamy ten czas?-Spytał nawet miłym tonem jak na niego
-Z tobą nie da się wykorzystywać czasu, z tobą Lynch czas można tylko marnować!-Powiedziałam najoschlej jak umiałam.
-Łał ale mnie pocisnęłaś-zaśmiał się Lynch-Miałem na myśli to żeby może porozmawiać o tym co powiedzieć za tydzień na wywiadzie?
-A no dobra- przypomniałam sobie, że to rzeczywiście ważna kwestia
-Myślałem o tym żeby po po prostu powiedzieć że zastanawialiśmy się ale wolimy zostać przyjaciółmi
-Ale to będzie oznaczało, że się nie kochamy, a wiesz, że reżyser nie będzie z tego zbytnio zadowolony?-chociaż ja najchętniej powiedziałabym całemu światu, że go nienawidzę!
-To może powiemy, że nie chcemy ze sobą chodzić booo...- zaczną Lynch
-booo?
-bo nie chcemy niszczyć naszych uczuć!-Lynch powiedział takim tonem jak by odkrył Amerykę
-Człowieku!!! To jest totalnie bez sensu! Ty się już lepiej nie odzywaj!-nawrzeszczałam na niego
-No ciekawe co ty lepszego wymyślisz?
-Ja myślałam, o powiedzeniu, że do końca kręcenia Austina i Ally nie chcemy ze sobą chodzić bo gdyby nam nie wyszło trudno było by się nam dogadać na planie i grać zakochanych.-Widać było, że Lynch zastanawia się w jak to sposób można skrytykować mój pomysł, jednak po chwili się poddał
-Pierwszy raz powiedziałaś coś sensownego Marano, możemy tak powiedzieć.-Wyszczerzyłam się najbardziej jak umiałam, po czym zapadła cisza, którą oczywiście musiał przerwać Lynch:
-A co powiemy jak skończymy kręcić A&A?
-Po zakończeniu zapewne udzielimy jeszcze parę głupich wywiadów, a później powiemy, że się od siebie oddaliliśmy i już się nie przyjaźnimy.
-A-odpowiedział głupkowato Lynch i znowu cisza, tym razem ja postanowiłam ją przerwać
-Lynch co możemy porobić? Nie mam ochoty przesiedzieć całego wieczory przy świecach.
-Hmmm no nie wiem-No oczywiście, Lynch i jego''kreatywne'' odpowiedzi
-A może obejrzymy jakiś film na laptopie, jeśli masz naładowanego?-zaproponowałam
-Ok, to ja pójdę po laptopa-Kiedy Lynch wyszedł wyjrzałam przez okno. Burza trwała w najlepsze. Nienawidziłam burz, strasznie się ich bałam, najczęściej spędzałam je w objęciach Vanessy rycząc jak wariatka. Wiedziałam, że mogę zrobić dosłownie wszystko, żeby nie zostać sama w burze, bo tego bałam się najbardziej. Po chwili Ross wrócił z laptopem.
-To co oglądamy?
-A co masz?-zapytałam chociaż najchętniej oglądałabym świnkę pepe, żeby tylko mniej się bać.
-Zobacz se.-przejrzałam całą listę, same horrory! No ale postanowiłam zgrywać twardzielke
-Co proponujesz Lynch-spytałam głosem jak najbardziej pewnym siebie
-Egzorcyzmy Emily Rose, jeszcze nie oglądałem i jestem ciekawy czy straszne.-Boże i po co pytałam trzeba było samemu coś wybrać.
-Ok Lynch włączaj-Ross włączył film, oczywiście zaczęło się niewinnie, po chwili jednak film się rozkręcił. Starałam się skoncentrować na czymś zupełnie innym-kwiatki, motylki słoneczko-powtarzam sobie w myślach. Prawdę mówiąc w tamtej chwili miałam ochotę wtulić się w Lyncha jak w Vanesse. No ale jeszcze, aż tak nisko nie upadłam.. Kiedy wreszcie film się skończył. Lynch wyłączył kompa.
-Jesteś głodna?
-Trochę-chociaż tak naprawdę wcale nie miałam ochoty jeść, ale robiłam wszystko, żeby nie zostać sama. Lynch wyciągną w komody latarkę i ruszył w stronę kuchni, ja oczywiście podążyłam zanim
-To ja będę trzymał Latarkę a ty rób kanapki-Nie miałam zamiaru protestować, robiłam grzecznie to co prosił Lynch.
-Chyba będziesz musiała zostać na noc, bo nie wygląda jak by ta burza miała się prędko skończyć.
-No tak-przyznałam mu racje-Po skonsumowaniu kanapek Ross zaprowadził mnie do pokoju dla gości i przyniósł mi swój chyba najmniejszy t-shirt.
-Trzymaj Marano, idź do łazienki się ogarnąć, a ja w tym czasie zadzwonię do rodzeństwa.
-A właśnie gdzie oni są?-zaciekawiłam się
- Pojechali nad jezioro na 2 dni, juro wracają-odpowiedział, po czym oddalił się z telefonem-ja poszłam do łazienki, przerażona
Oczami Rossa
Kiedy Marano wyszła z łazienki wyglądała jak by miała zemdleć, była najwidoczniej nieźle przerażona.
-Ross pić mi się chce!-Chciałem odpowiedzieć to idz się napić, ale widząc jej przerżnie poszedłem z nią do kuchni.
-Mam sok pomarańczowy, kole..
-A bimber?-że co?Wiedziałem, że Marano lubi sobie wypić, na imprezach, przez to robiła z siebie największą wariatkę. Nie miałem zamiaru jej żałować, jak się upije przynajmniej będzie śmiesznie
-Tak mam, proszę bardzo-podałem jej bimber i szklankę, a sam poszedłem do łazienki się ogarnąć, kiedy wróciłem Marano była już... na pewno nie pijana, jak ja to nazywam była w stanie w którym gadała ciekawe rzeczy, po prostu była bardziej ośmielona.
-To co Laurka, idziemy spać?-zapytałem chytrze
-ehe, odpowiedziała i poszła do pokoju dla gości, ja udałem się do mnie.
Spałem sobie w moim kochanym łóżeczku kiedy usłyszałem głos Laury
-Ross, Ross...-Niechętnie otworzyłem oczy,stała owinięta w kołdrę i cała zapłakana
-Czego?
-Jestem głodna!-miałem tego dość, wiedziałem, że ona tak naprawdę się po prostu boi
-Marano! Przestań mi wciskać kity, jak jesteś głodna to idź se zrób kanapkę i daj mi spać- Dziewczyna zrobiła jaszcze bardziej wystraszoną minę, więc pożałowałem że na nią naskoczyłem
-Dobra jak chcesz to choć-Podsunąłem się i zrobiłem jej miejsce, żeby mogła się położyć, Marano od razu wskoczyła do łóżka i wtuliła się we mnie, a jej włosy oczywiście rozwaliły się na całą poduszkę. Ciekawe czy jak by się nie napiła to też by się tak zachowywała.
-Powiedz mi czego ty się tak boisz?-zapytałem najmilej jak umiałem rozmawiać z Marano
-Burzy.-powiedziała niczym mała dziewczynka i wtuliła się we mnie jeszcze mocniej, po czym założyła na mnie nogę. Zaraz po tym zasnęła, ja odwrotnie wcale nie mogłem zasnąć, Laura cała się na mnie obwiesiła, nie dość że musiałem spać z moim największym wrogiem to jeszcze było mi strasznie nie wygodnie. Ale wreszcie sam nie wiem kiedy zasnąłem.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Co myślicie? Mi jakoś coś w tym rozdziale nie pasuje, nie wiem co xdd. Mniejsza o to. Jak myślicie czy Ross i Laura utrzymają w tajemnicy, że ze sobą spali? Odpowiedz na to pytanie dostaniecie w następnym rozdziale.
~Weronika
niedziela, 3 sierpnia 2014
Rozdział 1
KONIECZNIE PRZECZYTAJ TO CO JEST POD ROZDZIAŁEM!!!!!
Oczami Laury:
Spałam sobie w najlepsze, kiedy nagle zadzwonił telefon. Spojrzałam na godzinę, była 6, kto normalny dzwoni o tej porze? Podniosłam komórkę, dzwonili z Disneya, Co oni ode mnie chcą? Przecież mam wolne. Przez chwilę patrzyłam w komórkę, zastanawiając się czy może lepiej nie odbierać. Jednak nacisnęłam słuchawkę.
-Halo!-Starałam się mówić jak najbardziej zdenerwowanym tonem
-Cześć Laura, jest problem, zapomniałem Ci powiedzieć, że dzisiaj z Rossem macie wywiad
-Oł-Jęknęłam, nie miałam ochoty na żaden wywiad-O której?
-Wywiad jest o 15, a o 14 :30 przyjedzie po Ciebie Ross
-Dlaczego wszystko muszę robić z tym debilem, nie mogę sama pojechać?-Zapytałam, chociaż wiedziałam jaka będzie odpowiedz.
-Nie, nie pamiętasz, że macie udawać że się kochacie? Więc wiesz czułe spojrzenia i uściski.-Nie miałam ochoty protestować
-Wiem wiem, pa
-Pa Laura-odpowiedział po czym się rozłączył.
Po chwili uświadomiłam sobie, że nawet nie spytałam gdzie ten wywiad i z kim, albo przynajmniej o czym, cóż dowiem się na miejscu. Rozejrzałam się po pokoju, pomyślałam że chyba już nie zasnę, wiec zwlekłam się z łóżka i poszłam do kuchni, Vanessy już ni było, ale zostawiła karteczkę ,,Musiałam pojechać na plan, będę dopiero wieczorem.''. Vanessa też była aktorką, ale zdziwiło mnie że musiała gdzieś jechać, bo mówiła że też ma miesiąc wolnego, ale pewnie wypadło jej to tak samo jak mi wywiad. Zrobiłam sobie kanapki z serem, po zjedzeniu ubrałam się i poszłam oglądać telewizje. Kiedy nadeszła 14 przebrałam się w sukienkę, zrobiłam makijaż, założyłam parę dodatków i pomalowałam paznokcie, była już 14:30, wyszłam przed dom czekając na Lyncha. Po chwili nadjechał, wsiadłam do samochodu trzaskając drzwiami.
-Cześć Marano!-Powiedział bez entuzjazmu
-Siema Lynch, wiesz o czym ten wywiad?
-Nie mam pojęcia, myślałam, że ty wiesz. Hah będzie nieźle.-Powiedział z dziwnym zadowoleniem, co mnie bardzo wkurzyło.
-Nie będzie nie źle! Będzie beznadziejnie, gdyby nie ten wywiad poszłabym z Rydel do centrum, a tak muszę udawać, że nie wiadomo jak Cię wielbię, na jakimś durnym wywiadzie!-wybuchłam
-Marano spokojnie, myślisz, że ja się ciesze? Gdyby nie ten wywiad poszedłbym z Mają na Kręgle!Myślisz że spędzanie z tobą czasu to przyjemność?- Maja to jego dziewczyna słabo ją znam ale wydaje mi się że nikt normalny nie umawiał by się z Lynchem. Nie miałam ochoty więcej z nim gadać, więc przez resztę drogi nie odzywaliśmy się.
Oczami Rossa
Kiedy byliśmy na miejscu czekała już na nas jakaś dziewczyna. Miała ze 22 lata, od razu do nas podeszła.
-Jestem Kim, będziecie mieć ze mną wywiad, chodźcie pokarze wam studio, podążyliśmy za nią.
-A o czym ten wywiad?-Spytała Marano nieco znudzona, kobieta uśmiechnęła się tajemniczo, jednak po chwili odpowiedziała:
-O Raurze-Popatrzyliśmy na siebie porozumiewawczo, ani ja, ani Marano nie mieliśmy ochoty na ten wywiad, ciężko udawać ,,że jest się w kimś zakochanym tylko się to ukrywa'' nienawidząc tego kogoś, tym bardziej przecież mam dziewczynę maję, bardzo chciałbym o tym powiedzieć publicznie ale przecież nie mogę bo ,,kocham Laurę, tylko to ukrywam''. Na szczęście przeszliśmy już przez wiele takich wywiadów i wiemy jak odpowiadać. Reżyser Austina i Ally dał mi listę rzeczy które niby uwielbiam robić z Marano, co ona lubi i tego za co ją niby tak lubię i musiałem to wykuć na pamięć, ona też dostała taką listę, ale chociaż wiedzieliśmy jak odpowiadać, to takie wywiady są strasznie denerwujące.
-To moje studio-powiedziała Kim kiedy doszliśmy, zaczekajcie tutaj, wejdziecie kiedy powiem i pamiętajcie ten wywiad jest na żywo.
Trochę się wystraszyłem, po chwili usłyszeliśmy głos
-Wchodzimy za 5..4..3..2..1.. piipp-Kim zaczęła coś mówić, a ja a Marano przeprowadziliśmy naszą tradycyjną rozmowę przed tego typu wywiadami:
-Nienawidzę Cie Marano!
-Ja Ciebie bardziej Lynch!-odpowiedziała głosem pełnym nienawiści. Kiedy Kim powiedziała:
-Zapraszam moich gości Laurę Marano i Rossa Lyncha-Objąłem Marano, a ona się do mnie słodko uśmiechnęła, po czym weszliśmy. Przywitaliśmy się z Kim i usiedliśmy na kanapie
-Moi drodzy, powiedzcie mi co oznacza Raura.
-To nasze imiona złączone ze sobą- odpowiedziała pewna siebie Laura
-A jaka jest wasza relacja:
-Bardzo dobra-znów odezwała się Marano
-Jesteśmy przyjaciółmi-tym razem ja zabrałem głos
-A teraz pytanie do Laury. Co Ci się najbardziej podoba w Rossie, jeśli chodzi o wygląd?-Lubiłem takie pytania, to było strasznie śmieszne kiedy Marano która mnie nienawidziła opowiadała jaki jestem świetny, piękny i miły. Gorzej było jak ja musiałem odpowiadać, miłe słowa o Laurze ledwo przechodziły mi przez usta.
-Najbardziej podobają mi się jego czekoladowe oczy, mogę wpatrywać się w nie godzinami.-Kiedy Marano wypowiadała te słowa jak zawszę miałem wrażenie, że zaraz wybuchnę ze śmiechu.
-A Ci Ross co najbardziej się podoba w Laurze?-Chwileczkę zastanowiłem się co kazał mówić reżyser, po czym grzecznie wypowiedziałem moją kwestie:
-Włosy, uwielbiam się nimi bawić- I tak przebiegał nasz wywiad, mnóstwo pytań na które odpowiedzi mieliśmy wykute na pamięć, więc wszystko szło gładko do póki Kim nie zapytała:
-.....~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jak myślicie co powiedziała co powiedziała Kim? Dowiecie się o tym w rozdziale 2. I jeszcze jedno:
KOMENTUJCIE
KOMENTUJCIE
KOMENTUJCIE
to jest bardzo motywujące, a jeśli mieliście czas przeczytać rozdział to na pewno możecie też go skomentować. Coś za coś: Ja piszę a wy komentujecie, to chyba nie wiele. No naprawdę się opłaca,
bo ja każdą waszą opinie biorę sobie do serca. Ja odbieram to tak: Tyle ile komentarzy, tyle osób przeczytało rozdział, jeśli nikt nie komentuje, albo robi to tylko jedna ta sama osoba, to bloga nie opłaca się pisać. :(
więc proszę KOMENTUJCIE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
~Weronika
sobota, 2 sierpnia 2014
Prolog
Oczami Laury:
Nazywam się Laura Marano mam 18 lat, mieszkam w Los Angeles razem z moją siostrą Vanessą, moi rodzice są tak zapracowani, że widuje się z nimi tylko w święta. Niczego mi nie brakuje i pewnie byłabym w pełni szczęśliwa gdyby nie to że gram w serialu Austin&Ally, wcześniej uwielbiłam mój zawód, bycie aktorką sprawiało mi wiele radości, teraz mam już tego powoli dosyć, ponieważ chciałabym skupić się na nauce, a przez serial nie mogę. Ale to jeszcze mogę znieść, bo co jakiś czas są przerwy od nagrań. a wracając do tego dlaczego nie jestem w pełni szczęśliwa? Na to pytanie jest prosta odpowiedz: Przez Rossa Lyncha. Ten typ to po prostu palant, debil, dupek.. i chuj go wie co jeszcze.Kiedy go poznałam wydał mi się całkiem fajny, nawet mi się spodobał. Był miły, fajnie mi się z nim gadało, dopiero później zobaczyłam że on zarywa do wszystkich napotkanych dziewczyn, zrobiłam mu wtedy taką awanturę, nawet sama nie wiem czemu? Może byłam zazdrosna? Od tamtego czasu po prostu go nie cierpię, nienawidzę, on mi tak działa na nerwy że na planie połykam chyba garści tabletek uspokajających żeby mu nie przywalić, a sceny kiedy mamy się przytulić, albo co gorsza pocałować, po prostu mnie przerażają, mam wrażenie że zwymiotuje. Najgorsze są jednak wywiady i zdjęcia, reżyser kazał nam udawać że jesteśmy w sobie zakochani, musimy posyłać sobie słodkie spojrzenia i przytulać się fujjj. Właśnie skończyliśmy kręcić sezon 3, teraz mamy 2 miesięczną przerwę!!! Pewnie będzie się dużo działo ponieważ nie zaplanowaliśmy sobie nic innego tylko imprezowanie z Lynchami, ja z Vanessą kochamy spędzać z nimi czas, oczywiście z wyjątkiem Rossa, ale to tyczy się tylko mnie. Jestem bardzo ciekawa co wydarzy się w te wakacje!!!
Oczami Rossa:
Jestem Ross Lynch, mieszkam w Los Angeles w wielkiej Villi z moimi braćmi i siostrą, razem z rodzeństwem i przyjacielem mamy zespół R5, gram też w Austin i Ally. Taki serjalik dla dzieciaków, całkiem fajny. Tylko że na planie mam pojebaną koleżankę Laurę, czepia się o wszystko, wrzeszczy, często się kłócimy. Wkurza ją dosłownie wszystko, jestem dla niej miły to się denerwuje, jestem nie miły to samo!!!! Razem z moimi braćmi Rikerem, Roskym, siostrą Rydel, oraz przyjacielem Ellingtonem spędzamy z Laurą i jej siostrą Vanessą mnóstwo czasu, Van jest całkiem fajna i ją lubię ale Laury po prostu nienawidzę, a moja kochana rodzinka postanowiła że spędzimy z nimi całe wakacje. Wiem że na pewno będzie się działo!
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej, to mój nowy blog :) Mam nadzieję że podoba wam się prolog, ja osobiście jestem z niego zadowolona.
Jeśli już tu weszliście to skomentujcie i uszanujcie moją prace. Pamiętajcie że komentując motywujecie do dalszego pisania :)
Nazywam się Laura Marano mam 18 lat, mieszkam w Los Angeles razem z moją siostrą Vanessą, moi rodzice są tak zapracowani, że widuje się z nimi tylko w święta. Niczego mi nie brakuje i pewnie byłabym w pełni szczęśliwa gdyby nie to że gram w serialu Austin&Ally, wcześniej uwielbiłam mój zawód, bycie aktorką sprawiało mi wiele radości, teraz mam już tego powoli dosyć, ponieważ chciałabym skupić się na nauce, a przez serial nie mogę. Ale to jeszcze mogę znieść, bo co jakiś czas są przerwy od nagrań. a wracając do tego dlaczego nie jestem w pełni szczęśliwa? Na to pytanie jest prosta odpowiedz: Przez Rossa Lyncha. Ten typ to po prostu palant, debil, dupek.. i chuj go wie co jeszcze.Kiedy go poznałam wydał mi się całkiem fajny, nawet mi się spodobał. Był miły, fajnie mi się z nim gadało, dopiero później zobaczyłam że on zarywa do wszystkich napotkanych dziewczyn, zrobiłam mu wtedy taką awanturę, nawet sama nie wiem czemu? Może byłam zazdrosna? Od tamtego czasu po prostu go nie cierpię, nienawidzę, on mi tak działa na nerwy że na planie połykam chyba garści tabletek uspokajających żeby mu nie przywalić, a sceny kiedy mamy się przytulić, albo co gorsza pocałować, po prostu mnie przerażają, mam wrażenie że zwymiotuje. Najgorsze są jednak wywiady i zdjęcia, reżyser kazał nam udawać że jesteśmy w sobie zakochani, musimy posyłać sobie słodkie spojrzenia i przytulać się fujjj. Właśnie skończyliśmy kręcić sezon 3, teraz mamy 2 miesięczną przerwę!!! Pewnie będzie się dużo działo ponieważ nie zaplanowaliśmy sobie nic innego tylko imprezowanie z Lynchami, ja z Vanessą kochamy spędzać z nimi czas, oczywiście z wyjątkiem Rossa, ale to tyczy się tylko mnie. Jestem bardzo ciekawa co wydarzy się w te wakacje!!!
Oczami Rossa:
Jestem Ross Lynch, mieszkam w Los Angeles w wielkiej Villi z moimi braćmi i siostrą, razem z rodzeństwem i przyjacielem mamy zespół R5, gram też w Austin i Ally. Taki serjalik dla dzieciaków, całkiem fajny. Tylko że na planie mam pojebaną koleżankę Laurę, czepia się o wszystko, wrzeszczy, często się kłócimy. Wkurza ją dosłownie wszystko, jestem dla niej miły to się denerwuje, jestem nie miły to samo!!!! Razem z moimi braćmi Rikerem, Roskym, siostrą Rydel, oraz przyjacielem Ellingtonem spędzamy z Laurą i jej siostrą Vanessą mnóstwo czasu, Van jest całkiem fajna i ją lubię ale Laury po prostu nienawidzę, a moja kochana rodzinka postanowiła że spędzimy z nimi całe wakacje. Wiem że na pewno będzie się działo!
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej, to mój nowy blog :) Mam nadzieję że podoba wam się prolog, ja osobiście jestem z niego zadowolona.
Jeśli już tu weszliście to skomentujcie i uszanujcie moją prace. Pamiętajcie że komentując motywujecie do dalszego pisania :)
~Weronika
Subskrybuj:
Posty (Atom)