poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Rozdział 2

-Czy nie chcielibyście ze sobą chodzić? Pytam bo wszędzie krążą plotki, że jesteście w sobie zakochani, więc dlaczego się nie zwiążecie?-ups, takiego pytania reżyser nie przemyślał, nie miałem pojęcia co mam odpowiedzieć, Marono najwidoczniej też, bo nawet zapomniała o uśmiechaniu się. Oczywiście chciałbym odpowiedzieć ,,nie, nie i jeszcze raz nie'' ale reżyser chyba by mnie zabił, ale nie wiedziałem czy wole śmierć czy powiedzieć że rzekomo kocham Marano, chociaż jak bym to zrobił reżyser był by w niebo wzięty, zapewne nie tylko on, ale tysiące fanek raury pękało by ze szczęścia. Ale nie, nigdy w życiu nie powiem że kocham Laure, ok mogę udawać, że się przyjaźnimy, ale kochamy? O nie nie nie to milion razy za wiele. Po prostu nie da się nienawidząc kogoś udawać że się go kocha 24h na dobę! 
  Z moich rozmyśleń wyrwało mnie chrząkniecie Kim, spojrzałem na Marano, widać było że jest przerażona i zapewne miałbym z tego ogromną satysfakcję gdybym nie czuł tego samego. Pierwszy raz w życiu byłem sparaliżowany przez strach, ale po chwili do głowy przyszło mi wyjście z sytuacji.
-Nad tym musimy jeszcze się zastanowić-powiedziałem mrugając do Marano (oczywiście tak żeby kamera to ujęła) na twarz dziewczyny wrócił uśmiech, co mnie o dziwo ucieszyło
-Odpowiemy następnym razem-Dodała Laura, oczywiście oboje byliśmy pewni, że następnego razu nie będzie 
-Super w takim razie zapraszam was za miesiąc do mojego studia.-Odpowiedziała Kim, po czym mi i Marano chyba wyskoczyły gałki oczne.
-Ja... Jasne będziemy-odpowiedziałem, następnie szybko pożegnaliśmy się z Kim i wyszliśmy. Weszliśmy do mojego samochodu jak oparzeni, szybko odjechałem,nie patrząc nawet gdzie jadę, spojrzałem na Marano i strasznie się wystraszyłem wyglądała jakby zemdlała, zatrzymałem się na pierwszym lepszym parkingu, wybiegłem z samochodu i otworzyłem drzwiczki od strony pasażera, po czym wyciągnięciem dziewczynę na świeże powietrze, w tej chwili z jej dłoni wypadło opakowanie leków uspokajających.
-Boże ile ona tego wzięła?-Widziałem jakie ilości połykała na planie, po chwili Laura otworzyła oczy 
-Ross? Słabo mi.-Powiedziała po czym znowu straciła przytomność. Byłem tak oszołomiony, że nie zastanawiałem się co robię, s powrotem wpakowałem Marano do samochodu, a zamiast do szpitala pojechałem do domu, myślą, że zastanę tam Rydel, która nam pomoże. Kiedy dojechałem wziąłem Laurę na ręce i popędziłem do domu, oczywiście nikogo w nim nie było, położyłem ją na łóżko w moim pokoju, po czym zacząłem się zastanawiać co robi się w takiej sytuacji (oczywiście nawet nie przyszło mi do głowy żeby ją zawieść do szpitala XD ) Ze ze zdenerwowania wypiłem parę kieliszków wódki. Po chwili namysłu wziąłem ją na ręce i zacząłem lulać jak małą dziewczynkę, moja cała nienawiść się ulotniła.
-Laura, Laurka, obudź się, proszę, Laura...Błagam obudź się a w tej durnej telewizji powiem wszystko co zechcą, nawet że Cie kocham, tylko się obudź się. Po chwili oczy dziewczyny otworzyły się 
-Naprawdę, powiesz że mnie kochasz? -zapytała swoim podłym głosem
-Nigdy!!!!!!! Ale ty lepiej komuś powiedz, że uzależniłaś się od tych leków, przyznaj się, ile ich wzięłaś?
-Uuuu, martwiłeś się o mnie-ciągnęła swoją głupią gadkę 
-Nieee-Skłamałem-Ale uzależniłaś się od jakiś leków, jak umrzesz, to nie będzie serialu, a ja nie będę miał kasy!-Wybrnąłem z sytuacji po czy Marano posłała mi jedno ze spojrzeń typu: Też mam Cie w dupie!
-Po 1 Nie uzależniłam się jestem świadoma, że czasami z nimi przesadzam! Po 2 To nie twoja sprawa,a po 3 rusz dupę i odwiedź mnie do domu!-Nie chciałem się przyznać jej że piłem, ale chyba nie miałem wyjścia
-Nie mogę, trochę wypiłem
-No świetnie teraz muszę iść na piechtę!-Wrzasnęła rozwścieczona Marono, a jeszcze niedawno była grzeczną śpiącą dziewczynką

Oczami Laury:
Po prostu świetnie! Do domu miałam półtora godziny drogi, ale wolałam iść niż czekać jak ten debil wytrzeźwieje, ledwo zdarzyłam otworzyć drzwi kiedy luną deszcz, a chwilę później pojawiły się błyski i grzmoty.
-Nieeee-Jęknęłam
-O chyba jednak spędzimy ze sobą trochę czasu- wycedził złowieszczo Ross,a  po chwili zgasło światło, spojrzałam na komórkę oho nie spodziewałam się że już 20, to pewnie dlatego tak ciemno. Lynch jak by tego było mało wygrzebał jakieś świeczki, no tak nie ma to ja romantyczny nastój kiedy jest się na maxsa wkurzonym!!! 
- Może jakoś wykorzystamy ten czas?-Spytał nawet miłym tonem jak na niego
-Z tobą nie da się wykorzystywać czasu, z tobą Lynch czas można tylko marnować!-Powiedziałam najoschlej jak umiałam.
-Łał ale mnie pocisnęłaś-zaśmiał się Lynch-Miałem na myśli to żeby może porozmawiać o tym co powiedzieć za tydzień na wywiadzie?
-A no dobra- przypomniałam sobie, że to rzeczywiście ważna kwestia
-Myślałem o tym żeby po po prostu powiedzieć że zastanawialiśmy się ale wolimy zostać przyjaciółmi
-Ale to będzie oznaczało, że się nie kochamy, a wiesz, że reżyser nie będzie z tego zbytnio zadowolony?-chociaż ja najchętniej powiedziałabym całemu światu, że go nienawidzę!
-To może powiemy, że nie chcemy ze sobą chodzić booo...- zaczną Lynch
-booo?
-bo nie chcemy niszczyć naszych uczuć!-Lynch powiedział takim tonem jak by odkrył Amerykę
-Człowieku!!! To jest totalnie bez sensu! Ty się już lepiej nie odzywaj!-nawrzeszczałam na niego
-No ciekawe co ty lepszego wymyślisz?
-Ja myślałam, o powiedzeniu, że do końca kręcenia Austina i Ally nie chcemy ze sobą chodzić bo gdyby nam nie wyszło trudno było by się nam dogadać na planie i grać zakochanych.-Widać było, że Lynch zastanawia się w jak to sposób można skrytykować mój pomysł, jednak po chwili się poddał
-Pierwszy raz powiedziałaś coś sensownego Marano, możemy tak powiedzieć.-Wyszczerzyłam się najbardziej jak umiałam, po czym zapadła cisza, którą oczywiście musiał przerwać Lynch:
-A co powiemy jak skończymy kręcić A&A?
-Po zakończeniu zapewne udzielimy jeszcze parę głupich wywiadów, a później powiemy, że się od siebie oddaliliśmy i już się nie przyjaźnimy.
-A-odpowiedział głupkowato Lynch i znowu cisza, tym razem ja postanowiłam ją przerwać
-Lynch co możemy porobić? Nie mam ochoty przesiedzieć całego wieczory przy świecach.
-Hmmm no nie wiem-No oczywiście, Lynch i jego''kreatywne'' odpowiedzi 
-A może obejrzymy jakiś film na laptopie, jeśli masz naładowanego?-zaproponowałam
-Ok, to ja pójdę po laptopa-Kiedy Lynch wyszedł wyjrzałam przez okno. Burza trwała w najlepsze. Nienawidziłam burz, strasznie się ich bałam, najczęściej spędzałam je w objęciach Vanessy rycząc jak wariatka. Wiedziałam, że mogę zrobić dosłownie wszystko, żeby nie zostać sama w burze, bo tego bałam się najbardziej. Po chwili Ross wrócił z laptopem.
-To co oglądamy?
-A co masz?-zapytałam chociaż najchętniej oglądałabym świnkę pepe, żeby tylko mniej się bać.
-Zobacz se.-przejrzałam całą listę, same horrory! No ale postanowiłam zgrywać twardzielke
-Co proponujesz Lynch-spytałam głosem jak najbardziej pewnym siebie
-Egzorcyzmy Emily Rose, jeszcze nie oglądałem i jestem ciekawy czy straszne.-Boże i po co pytałam trzeba było samemu coś wybrać.
-Ok Lynch włączaj-Ross włączył film, oczywiście zaczęło się niewinnie, po chwili jednak film się rozkręcił. Starałam się skoncentrować na czymś zupełnie innym-kwiatki, motylki słoneczko-powtarzam sobie w myślach. Prawdę mówiąc w tamtej chwili miałam ochotę wtulić się w Lyncha jak w Vanesse. No ale jeszcze, aż tak nisko nie upadłam.. Kiedy wreszcie film się skończył. Lynch wyłączył kompa.
-Jesteś głodna?
-Trochę-chociaż tak naprawdę wcale nie miałam ochoty jeść, ale robiłam wszystko, żeby nie zostać sama. Lynch wyciągną w komody latarkę i ruszył w stronę kuchni, ja oczywiście podążyłam zanim
-To ja będę trzymał Latarkę a ty rób kanapki-Nie miałam zamiaru protestować, robiłam grzecznie to co prosił Lynch.
-Chyba będziesz musiała zostać na noc, bo nie wygląda jak by ta burza miała się prędko skończyć.
-No tak-przyznałam mu racje-Po skonsumowaniu kanapek Ross  zaprowadził mnie do pokoju dla gości i przyniósł mi swój chyba najmniejszy t-shirt. 
-Trzymaj Marano, idź do łazienki się ogarnąć, a ja w tym czasie zadzwonię do rodzeństwa.
-A właśnie gdzie oni są?-zaciekawiłam się
- Pojechali nad jezioro na 2 dni, juro wracają-odpowiedział, po czym oddalił się z telefonem-ja poszłam do łazienki, przerażona

Oczami Rossa

Kiedy Marano wyszła z łazienki wyglądała jak by miała zemdleć, była najwidoczniej nieźle przerażona.
-Ross pić mi się chce!-Chciałem odpowiedzieć to idz się napić, ale widząc jej przerżnie poszedłem z nią do kuchni.
-Mam sok pomarańczowy, kole..
-A bimber?-że co?Wiedziałem, że Marano lubi sobie wypić, na imprezach, przez to robiła z siebie największą wariatkę. Nie miałem zamiaru jej żałować, jak się upije przynajmniej będzie śmiesznie
-Tak mam, proszę bardzo-podałem jej bimber i szklankę, a sam poszedłem do łazienki się ogarnąć, kiedy wróciłem Marano była już... na pewno nie pijana, jak ja to nazywam była w stanie w którym gadała ciekawe rzeczy, po prostu była bardziej ośmielona. 
-To co Laurka, idziemy spać?-zapytałem chytrze 
-ehe, odpowiedziała i poszła do pokoju dla gości, ja udałem się do mnie.

Spałem sobie w moim kochanym łóżeczku kiedy usłyszałem głos Laury
-Ross, Ross...-Niechętnie otworzyłem oczy,stała owinięta w kołdrę i cała zapłakana 
-Czego?
-Jestem głodna!-miałem tego dość, wiedziałem, że ona tak naprawdę się po prostu boi
-Marano! Przestań mi wciskać kity, jak jesteś głodna to idź se zrób kanapkę i daj mi spać- Dziewczyna zrobiła jaszcze bardziej wystraszoną minę, więc pożałowałem że na nią naskoczyłem 
-Dobra jak chcesz to choć-Podsunąłem się i zrobiłem jej miejsce, żeby mogła się położyć, Marano od razu wskoczyła do łóżka i wtuliła się we mnie, a jej włosy oczywiście rozwaliły się na całą poduszkę. Ciekawe czy jak by się nie napiła to też by się tak zachowywała.
-Powiedz mi czego ty się tak boisz?-zapytałem najmilej jak umiałem rozmawiać z Marano
-Burzy.-powiedziała niczym mała dziewczynka i wtuliła się we mnie jeszcze mocniej, po czym założyła na mnie nogę. Zaraz po tym zasnęła, ja odwrotnie wcale nie mogłem zasnąć, Laura cała się na mnie obwiesiła, nie dość że musiałem spać z moim największym wrogiem to jeszcze było mi strasznie nie wygodnie. Ale wreszcie sam nie wiem kiedy zasnąłem.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Co myślicie? Mi jakoś coś w tym rozdziale nie pasuje, nie wiem co xdd. Mniejsza o to. Jak myślicie czy Ross i Laura utrzymają w tajemnicy, że ze sobą spali?  Odpowiedz na to pytanie dostaniecie w następnym rozdziale.
~Weronika

5 komentarzy:

  1. Aww! Jakie słodziaki <3.
    Rozdział świetny :)
    Czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Super!!!
    Dawaj szybko next!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. P.S Dodasz obserwatorów i skasujesz kod obrazkowy?

      Usuń
  3. obserwatorów dodałam :), ale nie wiem jak się kasuje kod obrazkowy. A i jak jeszcze coś dodać czy skasować to piszcie jak, bo ja się za bardzo na tym nie znam :)

    OdpowiedzUsuń