Zaczęłam się miotać, do samolotu została nam godzina.
- O nie, nie ma już czasu żebym poszła do domu po jakieś inne ciuchy, nawet nie zdążymy zadzwonić i zapytać o co w tym wszystkim chodzi!-zaczęłam gadać jak wariatka
-Uspokój się Marano, polecisz w tym co teraz jesteś, resztę rzeczy kupimy na miejscu, a do producenta i rodziny zadzwonimy w locie-Odpowiedział w miarę spokojnie Lynch który już przebierał się przy mnie w lepsze ciuchy.
-Nie zauważyłeś, że jestem w pidżamie?-wrzasnęłam
-O no tak!-Powiedział Ross po czym pobiegł do pokoju Rudel.-Kurde! Zamknięte na klucz! Dam Ci coś swojego-Mówił dalej. Wyciągną z szafy białą koszulę i pasek. Wiedział, że kiedy się stresuje robię się strasznie nieporadna, więc ściągną mi bluzeczkę i nałożył swoją koszulę po czym zawiązał paskiem. Spojrzał na mnie, widać było że jest całkiem zadowolony ze swojej pracy. Chwilę później przerzucił mnie przez ramie, zbiegł na dół i wpakował do samochodu. Jechał jak wariat, a chociaż lotnisko mieliśmy daleko byliśmy na nim po około 45 minutach. Ross wziął mnie na ręce i zaczną biec w stronę samolotu. Ja z wrażenia zasnęłam w jego ramionach.
Obudziłam się już w samolocie i dopiero wtedy uświadomiłam sobie, co się tak naprawdę stało. Lece z Lynchem do Australii na tydzień. On mnie przepierał i do tego niósł. Nie jest dobrze, nie jest dobrze. Z moich rozmyśleń wyrwał mnie szatański głos Lyncha:
-O Lalunia już się obudziła. Musiałem Cie tachać przez pół miasta i jeszcze przebierać, no cóż tak to już jest z małymi dziewczynkami!
-Zamknij się Lynch! Nie wiem jak wytrzymam z tobą tydzień!
-No nie, jak Cie rodzice wychowali? Ja się tak o Ciebie troszczę, a nawet nie usłyszę słowa dziękuje.-Powiedział chytrze Lynch
-Nie mam za co Ci dziękować, wcale nie chciałam żebyś mnie niósł i przebierał, więc powinnam być na Ciebie zła!
-Jak chcesz, ale powinnaś być mi wdzięczna.-Zakończył dyskusje Ross
W trakcie lotu zadzwoniłam jeszcze do Vanessy. Wydawało mi się, że jest nawet zadowolona, że sobie wyjechałam, pinda jedna! Kiedy dolecieliśmy udaliśmy się do wskazanego hotelu.Zostawiliśmy rzeczy i poszliśmy na zakupy. Kiedy kupiliśmy szczoteczki pasty itd poszliśmy kupić ciuchy.Wtedy Ross zapytał mnie:
-Marano, pamiętasz w ogóle dlaczego my się tak nienawidzimy?
-No ba! Dlatego, że jesteś głupkiem, debilem i palantem w jednym!
-Oj weź Laura-słychać było, że moje imię ledwo przechodzi mu przez gardło - Są wakacje, ja naprawdę chciałbym spędzić ten wyjazd w spokoju, więc proszę chociaż przez tydzień bądźmy dla siebie mili.-Prośba Lyncha zrobiła na mnie duże wrażenie, jednym słowem po prostu się tego nie spodziewałam. Ale postanowiłam utrzymać zimną krew.
-Lynch! Ja zawszę próbuję, spędzać czas w spokoju, ale ty i tak zawszę coś zrobisz żeby mnie wkurzyć!
-Marano, nie zachowujmy się jak dzieci, spędźmy miło ten czas i tak będziemy musieli być dla siebie sztucznie mili bo fani i dziennikarze. No więc jak będzie?-To było tak nie podobne do Rossa, że ze zdziwienia otworzyłam paszcze na kilka sekund, co go bardzo rozbawiło.
-Hahaha, bardzo śmieszne!-powiedziałam sarkastycznie -No ale masz racje i tak musimy być mili, więc niech będzie.-Po chwili ugryzłam się w język, omg co ja powiedziałam! Przyznałam rację temu debilowi. No dobra, spokojnie Lau, będę sobie wyobrażać, że go lubię, co mi szkodzi, przez tydzień. Postanowiłam zacząć mój tydzień dobra dla Lyn... Rossa po przez zaczęcie normalniej rozmowy, na tyle normalnej, żeby nie było w niej żadnych wyzwisk.
-Zauważyłeś, że jeszcze nie spotkaliśmy żadnych fotoreporterów, ani fanów?-spytałam i dosłownie w tej samej chwili, do sklepu w którym byliśmy wpadło całe grono dziennikarzy.
-Tak Mara... Laura żadnych dziennikarzy. Chodź schowamy się w przymierzalni.- Tak jak powiedział ukryliśmy się w przebieralni. Jedyny minus był taki, że było tam tak mało miejsca, że staliśmy nie mal wtuleni w siebie. Po paru minutach Ross się odezwał:
-Sprawdźmy czy już sobie poszli.
-Yyy, niby jak? Jeśli otworzymy drzwi to tu wpadną jeśli jeszcze są. A zdjęcie jak RAZEM wychodzimy z przebieralni, było by jednoznacznie!
Dobra spokojnie Lau-Kiedy Ross powiedział do mnie Lau nie wiem czemu zrobiło mi się dziwnie miło-Podniosę Cie i zobaczysz.-Już chciałam odpowiedzieć ,,Nie jeszcze czego'' no ale chyba nie miałam innego wyjścia. Ross podniósł mnie. Na szczęście dziennikarze już sobie poszli. Szybko wybiegliśmy ze sklepu i pobiegliśmy z stronę wyjścia, niestety zapomnieliśmy, że mieliśmy przy sobie ubrania ze sklepu wiec kiedy przebiegaliśmy przez bramkę ona zaczęła pikać. Zaczęli za nami biec ochroniarze, a za nimi dziennikarze. No super po prosu świetny pościg! Biegliśmy tak aż do hotelu. W recepcji wzięliśmy nasze wcześniej pozostawione rzeczy. I udaliśmy się do naszego pokoju. Spojrzeliśmy na siebie i wybuchnęliśmy śmiechem.
-Boże, Ross co to miało być?-zapytałam roześmiana-Haha sam nie wiem, jakiś impuls, e a tak w ogóle to dlaczego mamy tylko jeden pokój?-zapytał już trochę spokojniej Ross
-No właśnie nie wiem, zadzwonię do Disneya i zaraz to wyjaśnię!-Wybrałam numer i zadzwoniłam do mojego szefa Dicka
D:O hej Lau, co tam u was, chyba świetnie się bawicie.
L:Niby czemu tak uważasz?
D: Przed chwilą do internetu trafiły zdjęcia na których wchodzicie razem do przepierali, albo ja uciekacie od ochroniarzy cali roześmiani.
L:O jacie czyli jednak je zrobili, no dobra nie ważne, dzwonie ponieważ mamy w hotelu tylko jeden pokój!
D: A właśnie zaszły zmiany. Wynajęliśmy wam całą jedną z plaż na której czeka na was domek!
L:Ooo to fajnie, tylko przecież przyjechaliśmy tu promować serial, a jak będziemy mieć plaże tylko dla nas to przecież nikt nie zrobi nam zdjęć.
D: Tak, więc wiecie pójdźcie czasem na jakąś imprezę czy na zakupy, tylko grzecznie!
L:Tak jasne! Pa
D: Przysłałem Ci adres esemesem! Pa!
W tym czasie u Rydel i Vanessy
Oczami widza:
Dziewczyny siedziały w domu Marano i o czymś wesoło gawędziły:
-Van nasz plan się udał, zobacz bawią się razem.-Powiedziała Rydel pokazując zdjęcia na laptopie
-Hoho, nie źle! A i wiesz że wczoraj bez wiedzy młodej byłam tam i urządziłam im dom na plaży, normalnie fantastic romantic!-Zaśmiała się Van
-No i co wszystko tak jak planowałyśmy?
-Dokładnie: Jedno małżeńskie łoże, świeczki, płatki róż, dżakuzi, Zobacz dali mi zdjęcie wygląda to mniej więcej tak:
tylko że zamiast wanny jest dżakuzi i poprosiłam żeby wynieśli kanapę i fotel-skończyła swoją wypowiedz Van
-A sprawdzałaś prognozę pogody?-dopytywała się Rudel
-Tak dzisiaj w nocy ma być nich burza. A no i dzwonił Disk, mówił że w nocy odetną im prąd, no bo wiesz przy świecach będzie romantyczniej!
Obie dziewczyny uśmiechnęły się i przybiły sobie piątkę
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No cóż, wielka niespodzianka czeka was w następnym rozdziale, ale możecie się domyślać co to będzie. Jak myślicie co się może wydarzyć? A no i jeszcze strasznie mi się ostatnio nudzi więc jak macie jakieś pytania, lub pomysły to piszcie. Jeśli chcecie napisać do mnie prywatną wiadomość np. o pomyśle na rozdział lub chcecie mnie o coś zapytać to piszcie na specjalnie założony e-mail : falszywyksiaze@o2.pl Pozderki
~Weronika
boski rozdział <3 już się nie mogę doczekać kolejnego ;) Ross i Laura <3
OdpowiedzUsuńSuper rozdział :*
OdpowiedzUsuńCzekam na next :*
Świetny, nie mam zielonego pojęcia co się może wydarzyć. ;p
OdpowiedzUsuńwięc jestem strasznie ciekawa więc czekam na kolejny rozdział ;x
Super!!!
OdpowiedzUsuńRozdział mnie rozwalił :-)
Dawaj szybko next!!! <3
Haha :D Nie mogę. Rozwaliłaś mnie ^^ Czekam na next :)
OdpowiedzUsuń